Polska dywizja pancerna

Spekulacje i hipotezy dotyczące alternatywnych przebiegów wydarzeń oraz wszystkie inne tematy historyczne, które nie mieszczą się w powyższych kategoriach forum.
ODPOWIEDZ
wallenrod.69

Post autor: wallenrod.69 » śr mar 11, 2009 2:56 am

ASZ pisze:Do postu Horusa
Wszystkie te okręty wojenne można było po prostu sprzedać, chętni by sie znaleźli. Za te pieniądze należało kupić szybkie kutry torpedowe [...]
Rozumiem, kasiory nie starczyłoby na 4 baony czołgów. "Wicher" i "Burza" to już stok jak na lata 1937/38. No i potrzebny byłby szybki marketing dla nowych "Błyskawicy" i "Groma" na przełomie 1938/39 roku. Czyli szybka sprzedaż = marne pieniądze.
Ciężko mi sobie wyobrazić zatopienie takiego kutra torpeda lub nawet bomba zrzucona z myśliwca nurkującego. Sadze ze strzelano by do kutrów z broni pokładowej samolotów niemieckich. Tutaj jednak trudno o zatopienie.
Kadłuby polskich ścigaczy zamówionych w Anglii były robione ze sklejki. Więc nie takie odporne na przestrzelenia z broni małokalibrowej.
Atutem tych jednostek w przypadku ataków powietrznych była wysoka manewrowość podparta znaczną szybkością (nasze wg projektu 42 węzły).
Polskie "mosquity mórz" miały być uzbrojone w 1 armatę plot. Boforsa 40mm na dziobie i zdwojone ckm-y 7,92mm na rufie. Zasięg tych jednostek przy 20 węzłach nie przekraczał 450 mil morskich. Wiec przy operowaniu z maksymalną prędkością byłby ograniczony wokół Zatoki Gdańskiej i rejonu Piławy. Gdzie tam zaraz środek Bałtyku w rejonie Gotlandii...

Gebhardt

Post autor: Gebhardt » pn mar 16, 2009 1:57 pm

Sprawa byla kilkakrotnie walkowana. Wg ogolnych zasad strategicznych jedna dywizja pancerna byla lepszym srodkiem niz dwie brygady pancerno-motorowe (tych zasad np trzymano sie tworzac jedna brygade bombowa). Na pytanie: gdzie uzyc?, jest przynajmniej jedna odpowiedz: nad Prudka pod Piotrkowem, tam gdzie uzyto brygady bombowej i baonu czolgow ale czolgow uzyto nieudolnie i bez nalezytego wsparcia innych broni.

Co do spraw kasowych jedna wieksza jednostka jest TANSZA niz dwie polowiczne ze wzgledow administracyjnych. Po prostu wymaga mniejszego wysilku administracyjnego (organy dowodzenia, zaopatrzenie, ewakuacja, rep etc).

W zagadnieniach organizacyjnych sugerowalbym kierowanie sie lepszymi modelami z pozniejszego okresu wojny niz proba odzwierciadlenia organizacji niemieckiej z poczatku wojny - nadmiernie przeciazonej czolgami, w tym gros uzbrojonych w km i nkm.

Czy mozliwe? - Napewno tak, z jednym powaznym i kilkoma mniejszymi 'ale'.

Dowodztwo
Pulk czolgow a 2 baony (moze lepiej 3, ale w 1939 nie bylo)
Dwa pulki motorowe a dwa baony kazdy + kompanie/plutony niezalezne
Pulk artylerii motorowej
Baon rozpoznawczy
Baon ppanc a 3 kompanie ppanc
Baon saperow motorowych
Dyon plot (2 baterie 40mm i bateria 75mm)
Sluzby

Co do tych 'ale'.
1) i najwazniejsze: bolaczka calosci naszego wojska - artyleria. W 1939 mielismy zmotoryzowane 3 baterie 75mm, jedna 100mm i juz nie pamietam dwu-bateryjny lub 3-bateryjny dyon 120mm. Zbycie tego problemu 'ze skadysby sie wyskrobalo' nie wytrzymuje analizy. Skoro nie 'wyskrobano' brakujacych baterii 75mm i 100mm dla istniejacych brygad to watpliwe czy mozna bylo wyskrobac przynajmniej dwie 100mm potrzebna dla dywizji (a czy 75mm wogole mialy wielka przydatnosc dla artylerii dywizyjnej jest przynajmniej dyskusyjne). Przy odpowiednim zaplanowaniu bylo to do zrobienia (wystawienie dyonu motorowego i utrzymanie przez pierwszy rok istnienia bylo drozsze niz dyonu motorowego ale, o dziwo, tylko o pewien procent). Ale, o co mi chodzi, tylko gdy planowanie z gory przewidywalo organizacje dywizji. Improwizacja w 1939 juz byla niemozliwa.

2) Bylyby trudnosci z zaopatrzeniem w odpowiednie ilosci sprzetu lacznosci radiowej odpowiedniego zasiegu.

3) Dowodzenie - czy znalazby sie w Polsce dowodca ktory potrafilby dowodzic skutecznie taka jednostka z jednej strony, a z drugiej potrafil lawirowac wsrod sporow kompetencyjnych i prob mieszania sie w sprawy taktyczne wyzszych dowodcow armii ktorym tymczasowo podlegal? Na nizszym szczeblu sadze ze bylby problem z dowodca artylerii dywizyjnej z odpowiednim przygotowaniem.

LESZEK

Post autor: LESZEK » wt mar 17, 2009 4:59 pm

Nie było artylerii zmotoryzowanej, bo artylerii poprostu nie motoryzowno. Te kilka nędznych baterii istniało przez kilka lat "tytułem próby". I nie należało "skądś wyskrobywać", tylko najzwyczajniej w świecie wyprodukować. Ciagle tylko coś próbowano i eksperymentowano. Tych "niemożności" stworzenia kilku pełnowartosciowych dyonów zmotoryzowanych nie można traktować poważnie. Wszystko to było, powtarzam, kwestią chciejstwa i wyobraźni.
Nie rozumiem zdania "wystawienie i utrzymanie dyonu motorowego przez pierwszy rok istnienia było droższe niż dyonu motorowego". :?:
Według mojej dotychczasowej wiedzy wystawienie dyonu art. zmotoryzowanej było tańsze niż dyonu artylerii o ciągu konnym. To tylko korzyści finansowe. Dochodziła do tego większa mobilność i oszczędność na obsłudze, a o ilości przewożonej amunicji nawet nie wspominam. Dlaczego więc wobec tak oczywistych faktów nic w kierunku motoryzacji artylerii praktycznie nie zrobiono? Podejrzewam, że oprócz braku wyobraźni zadecydowała również fałszywie pojęta oszczędność. Przecież koni nie trzeba było kupować, były brane drogą poboru. 8)
Posunę sie nawet dalej. Wobec śmiesznie małej ilości artylerii ciężkiej powinna ona być w całości zmotoryzowana, na co bezwzględnie WP było stać. Przykładem niech będzie przeznaczenie ogromnych sum na tzw. premie dla ludzi kupujących samochody okreslonych typów ( żeby je potem można było drogą rekwizycji zmobilizować ). Kwoty na to wyłożone pozwalały na zakup ponad 4 tys. samochodów ciężarowych i ciągników - co było znacznie pewniejszym rozwiązaniem. Mówimy tu o latach 1936 i 1937. Oprócz zmotoryzowania artylerii ciężkiej dałoby to spore ilości wyszkolonych kierowców i mechaników, podniosłoby "kulturę techniczną" WP. Samochód w utrzymaniu był dużo tańszy od konia. Koszty częsci i paliwa były kilkakrotnie niższe niż koszty pielegnacji i utrzymania konia. Koń musi jeść codziennie, a samochód spala paliwo tylko podczas jazdy. Tak, tak....dochodzą garaże i części zamienne. Wyliczenia Departamentu Artylerii wykazują, że i tak samochód wychodził taniej. No....ale było potężne lobby hodowców koni, którzy czerpali ogromne zyski ze sprzedaży zwierząt dla wojska.
Wystarczy się zapoznać z budżetem naszej armii, mozliwościami produkcyjnymi naszego przemysłu, wreszcie ciągłymi "doświadczeniami i próbami" z motoryzacją i owa "niemozność" nie wytrzymuje krytyki, pryska jak bańka mydlana.

Czy znalazłby sie ktoś umiejący dowodzić WJ pancerno-motorową. Jakby się zabrano konkretnie za tworzenie takich WJ w 1936/1937 to nie widzę problemu. Dał radę Maczek, nie gorszy był ( chociaż nie miał okazji się wykazać ) Rowecki. Dołóżmy Rolę-Arciszewskiego, mozna było siegnąć po Saloniego, Mossora i wielu innych.
Docenienie w odpowiednim czasie znaczenia takich WJ pozwoliłoby wypracować zasady ich użycia, wykształcić kadrę i stworzyć WJ pancerno-motorowe zbilansowane, mogące wypełniać stawiane im zadania. Nam nie był potrzebny typ ciężkiej dywizji pancernej, ale coś na kształt niemieckich dywizji lekkich - zdolnych do szeroko pojętej walki manewrowej, nadajacych się zarówno do działań zaczepnych ( oskrzydlenie, wejście w lukę, pościg itp. ), jaki do działań obronnych czy wręcz pełniących funkcję "straży pożarnej". Zresztą, uważam, że nasza taka dywizja lekka posiadająca 2 baony 7TP ( 90-100 czołgów ) byłaby zdecydowanie silniejsza od każdej niemieckiej dywizji lekkiej, a nawet dorównująca niemieckiej dywizji pancernej. Oczywiście pod względem sprzętu pancernego ( gros niemieckich czołgów to modele I i II, z którymi nawet nasze TKS-y z nkm 20 mm mogły się spokojnie mierzyć ).
Mielismy bardzo dobry sprzęt łączności radiowej. Mielismy go mało, bo nasze zakłady nie pracowały nawet na "pół gwizdka". I to samo, co wyżej. Odpowiednio wczesne dostrzeżenie problemu problem ten by rozwiązało. Kwestia takiego a nie innego rozdysponowania środków. Topiono miliony złotych w niepotrzebne lub chybione projekty, o których nie raz tu była mowa. Jakieś "Żubry" ( gdy jest gotowy dobry "Łoś" ), jakieś do niczego nie nadające się lotnictwo towarzyszące, jakieś nieskuteczne i diabli wiedzą na co moździerze 220 mm ( koszt jednego 770 tys, złotych + ciągniki - niby na umocnienia w Prusach :lol: ), wieczne "udoskonalanie" tego co już jest dobre, jakieś premie dla indywidualnych nabywców pojazdów mechanicznych, "doświadczalne" zamawianie bardzo krótkich, a więc bardzo drogich serii sprzętu wojskowego i uzbrojenia itp. Jednym słowem "radosna" zabawa w wojsko i obronność kraju. Bez jasno i konkretnie wytyczonego celu i koncepcji. Ot, takie motanie się po pewnym obszarze i niczego nie doprowadzenie do końca. Wszystko na zasadzie, że "jakoś to będzie".
Mozliwości były. Najzwyczajniej w świecie je zmarnowano.
Nie było żadnych problemów technicznych i finasowych, ani kadrowych - o czym tak wszyscy lubią się rozwodzić. Były za to problemy mentalne, dla powyższych zagadnień, jak się okazało, kluczowe.
Żeby to jeszcze polska myśl wojskowa bujała się gdzieś na peryferiach obszaru dotyczącego zagadnień strategii, operacji i wizji przyszłej wojny....Ale nie. Mogliśmy się poszczycić pracami Sikorskiego, Mossora, Saloniego i wielu innych publicystów wojskowych, które to prace czytano i ceniono na świecie oraz korzystano z zawartych w nich myśli i wniosków. Tylko nie u nas.

Gebhardt

Post autor: Gebhardt » czw mar 19, 2009 8:52 pm

Nie rozumiem zdania "wystawienie i utrzymanie dyonu motorowego przez pierwszy rok istnienia było droższe niż dyonu motorowego".
Według mojej dotychczasowej wiedzy wystawienie dyonu art. zmotoryzowanej było tańsze niż dyonu artylerii o ciągu konnym.
Koszt wystawienia i rocznego utrzymania bateryj i dywizjonow (bez amunicji)

Bateria konna haubic 100mm 815,867 zl
Bateria zmotoryzowana haubic 100mm 1,224,646 zl

Dywizjon konny haubic 100mm 4,674,024 zl
Dywizjon zmotoryzowany haubic 100mm 6,589,114 zl

CAW: GISZ: I.302.4.220

Jak juz zdawalo mi sie wyraznie napisalem: wszystko to bylo mozliwe pod warunkiem ze planowano by od samego pocztku, powiedzmy od 1936 dywizje pancerna. Ale fajno jest byc prorokiem po fakcie i latwo beztrosko krytykowac owczesnych decydentow na ktorych barkach spoczywalo prawdziwe brzemie obronnosci kraju w nieslychanie trudnych (a po upadku Czechoslowacji niemozliwych) warunkach strategicznych i finansowych.

I niestety uwazam ze projekt dywizji lekkiej jest chybiony - jezeli to od razu D Panc (tzn Pulk czolgow, 2 pulki zmotoryzowane i pulk artylerii). Rozni bawili sie w zmotoryzowane dywizje lekkie (w tym Niemcy i Wegrzy) i nigdzie nie okazalo sie to rozwiazaniem szczesliwym.

A o koncepcji robienia na hurra bez wnikliwych badan uzytecznosci co do glowy palnie, to tylko powiem ze pracuje od zawsze w organizacji (NHS) ktora ma wlasnie takie podejscie do infrastruktury i wyposazenia. Jako przyklad chociazby megabilionowe inwestycje w systemy komputerowe wprowadzane bez przeprowadzenia prob ktore okazuja sie nie do uzytku. Ilosci pieniedzy, czasu i personelu ktory sie marnuje przechodzi ludzkie pojecie, ale przynajmniej podatnik Brytyjski moze na to sobie pozwolic.

Gdybysmy np masowo naprodukowali np C4P jako podstawa trakcji naszej artylerii zmotoryzowanej to mielibysmy artylerie motorowa mocno ograniczona w dzialaniach przeciwko Niemcom a na wschodniej rubiezy kraju bezuzyteczna. Jak sie okazalo system gasienic nie zdawal egzaminu w terenie.

Inny przyklad to taczanka telefoniczna wz 36K wykonana w krotkiej serii. Wykazala powazne braki i bez wiekszego bolu mozna ja bylo skasowac i zrobic cos o 100% zadawalajacego (Woz telefoniczny kawaleryjski wz 39K).

LESZEK

Post autor: LESZEK » czw mar 19, 2009 9:13 pm

1. A cóż ja innego proponuję do "mojej" dywizji lekkiej jak nie pułk czołgów ( 2 baony ) ? :shock: Twoja się rózni tylko nazwą : "pancerna", którą de facto nie jest.
2. Dlaczego C4P w artylerii ciężkiej i dywizjach motorowych miałyby ograniczyć naszą artylerię w działaniach przeciw Niemcom, a na froncie wschodnim uczynić ją nieprzydatną? Rozumiem, że uważasz iż ośmiokonny zaprzęg do np. armaty 105 mm jest lepszy? :shock: C4P miały przyzwoite osiagi i spełniały na tamte lata warunki potrzebne do ciągu artylerii. Nadawał się do holowania wszystkich posiadanych przez Polskę wtedy dział ( oczywiście oprócz Mz 220 mm ). Poza tym miał potencjał rozwojowy ( choćby mozliwość montażu mocniejszego silnika ). Chyba coś pomieszałeś.
3. Od kiedy to trakcja gąsienicowa jest nieprzydatna w terenie? :shock: :shock: :shock: Skąd te twierdzenia?

To dlaczego takie armie jak Wehrmacht, RKKA, o zachodnich nie wspominając motoryzowały artylerię? Dlaczego po pierwszych doświadczeniach wojennych Niemcy lepiej zbilansowali swe dywizje pancerne ujmując im czołgów a dodając piechoty? Stworzyli praktycznie coś na kształt wzmocnionych dywizji lekkich z 1939 roku.

Kto tu pisze o robieniu czegoś na hurra? :shock:

I co to za teorie tworzysz? Tak z ciekawości zapytam.

tomchil

Post autor: tomchil » czw mar 19, 2009 9:24 pm

Koledzy, mój drobny głos w dyskusji:
Polacy wszystko potrafią zrobić ale też wszystko spiepszyć. Nawet teraz. Tacy jesteśmy po prostu. Do tego dochodzi kolesiostwo (nepotyzm) i inne nasze przywary każdy wie jakie. Nie ma co się czarować, że II-ga Rzeczpospolita niewiele się różniła od pierwszej gdzie królowały prywata i osobiste zyski. Nie ma sie co dziwić, że nie było tzw. ciągu na bramkę tj. chęci unowocześniania armii, wyrzucania pieniędzy w chybione kosztowne projekty itd. Na więcej nas było stać w tej wojnie a tak mało mieliśmy.
Ale do rzeczy: polemizuję ze zwolennikami dywizji pancernej. Na tak rozłegłym froncie mimo np. wyższych kosztów lepsze są jednak 2 brygady zmotoryzowane + ewentualne 2-3 bataliony. Nie zapominajmy, że była dla Polski wojna obronna i wg mnie znacznie lepiej sprawdziłby się scenariusz podziału sił pancernych np. na poszczególne armie niż ich koncentacji na jednym wybranym kierunku. Taka dywizja byłaby szybko wykryta przez wroga i zniszczona (okrążona a najprawdopodobniej załatwiona przez lotnictwo).

LESZEK

Post autor: LESZEK » czw mar 19, 2009 9:55 pm

tomchil pisze:
Ale do rzeczy: polemizuję ze zwolennikami dywizji pancernej. Na tak rozłegłym froncie mimo np. wyższych kosztów lepsze są jednak 2 brygady zmotoryzowane + ewentualne 2-3 bataliony. Nie zapominajmy, że była dla Polski wojna obronna i wg mnie znacznie lepiej sprawdziłby się scenariusz podziału sił pancernych np. na poszczególne armie niż ich koncentacji na jednym wybranym kierunku. Taka dywizja byłaby szybko wykryta przez wroga i zniszczona (okrążona a najprawdopodobniej załatwiona przez lotnictwo).
Jakoś to nie koresponduje z doświadczeniami wrześniowymi, gdzie 10 BKZmot. do naprawdę skutecznego działania brakowało wszystkiego: piechoty, artylerii i przede wszystkim czołgów. Efektywne działania opóźnające ( zaporowe ) podjęła dopiero po przydzieleniu 1pp KOP z 1-ej Brygady Górskiej. Ale to było tylko zaspokojenie w kwestii materiału ludzkiego. Ubóstwo środków ogniowych pozwalało jej tylko w ograniczonym zakresie ( i to dzięki walorom terenu podgórskiego ) prowadzić działania opóźniające, tracąc tym samym okazję pobicia niemieckiej jednostki gdyby się taka nadarzyła. Walki pod Lwowem były tego dobitnym przykładem i wykazały bankructwo koncepcji małych brygad ( będących faktycznie zmotoryzowanymi pułkami zarówno pod względem siły ogniowej, jaki i liczebności "aktywnych bagnetów" ), tym samym bankructwo koncepcji, którą reprezentujesz.

Tragedią i słabością polskiej armii było też w głownej mierze rozpraszanie wysiłków. I tak: rozproszono szczupłe lotnictwo, które grupowane w większe związki mogło dokonać więcej, rozproszono posiadana broń pancerną, rozproszono po dywizjach AC, dając im namiastkę wsparcia artyleryjskiego ( śmiechu warty jest dyon ciężki złożony z trzech haubic i trzech armat ). Zapomniano o zasadzie koncentrowania wysiłku i starej doktrynie ( starożytna Grecja ), która mówi: jeżeli nie mozesz zdobyć przewagi na każdym odcinku walki, to zdobądź ją chociaż w miejscu kluczowym. Generalnie mimo wiekowych doświadczeń postepowano wbrew sztuce wojennej. Mało tego! Szczupłe środki przeznaczone na fortyfikacje stałe rozproszono bez żadnej korzyści po wszystkich armiach, zamiast wpakować wszystko nad Narew i południowo-zachodnie skrzydło Armii Kraków, żeby chociaż skrzydła frontu walki z Niemcami jako tako mieć zabezpieczone. Bo co dało np. kilkadziesiąt betonowych schronów Armii Poznań, skoro Wielkopolska nie miała być broniona? Rozproszono też kawalerię, nasze jedyne, jak by nie było, "wojska szybkie", zamiast pogrupować je w 2-3 brygadowe korpusy zabezpieczające konkretnie luki między armiami.
Nie demonizowałbym również roli lotnictwa niemieckiego, które w ataku na wojska będące na pozycjach ponosiło duże straty. Luftwaffe udały się praktycznie tylko dwie takie akcje: rozproszenie 20 DP pod Mławą ( i to w wyniku błędów naszego dowództwa, które wycofywało dywizję z pozycji za dnia, nie dając jej nawet szczupłej osłony eskadry myśliwskiej, co było mozliwe ) oraz nad Bzurą, gdzie nasze dywizje praktycznie pobite w dość duzym chaosie spływały w kierunku Warszawy na zasadzie "ratuj się kto może".
Może ktoś zna inne przykłady, więc proszę o przytoczenie.

Awatar użytkownika
Von Slavek
Porucznik
Porucznik
Posty: 485
Rejestracja: pt lut 09, 2007 3:27 pm

Post autor: Von Slavek » czw mar 19, 2009 10:14 pm

Sprawa byla kilkakrotnie walkowana. Wg ogolnych zasad strategicznych jedna dywizja pancerna byla lepszym srodkiem niz dwie brygady pancerno-motorowe (tych zasad np trzymano sie tworzac jedna brygade bombowa). Na pytanie: gdzie uzyc?, jest przynajmniej jedna odpowiedz: nad Prudka pod Piotrkowem, tam gdzie uzyto brygady bombowej i baonu czolgow ale czolgow uzyto nieudolnie i bez nalezytego wsparcia innych broni.
Czy ja wiem nigdy nie odważyłbym się na takie porównanie z tego względu że samolot mimo wszystko był jest i będzie środkiem dużo bardziej mobilnym od czołgu samochodu ciągnika. Brygada bombowa mogła być użyta na każdym kierunku operacyjnym co było niemożliwe w przypadku analogicznej dywizji pancernej, ja sobie nie wyobrażam walki jednego dnia pod dajmy na to pod Mławą a drugiego przerzutu tej jednostki pod Częstochowę, ale taka brygada bombowa już mogła. W naszym przypadku idealne były mniejsze zaporowe jednostki w przyzwoitej liczbie ze względu na wielkość frontów tak w przypadku wojny z Niemcami jak i ZSRR.

Dowodztwo
Pulk czolgow a 2 baony (moze lepiej 3, ale w 1939 nie bylo)
Dwa pulki motorowe a dwa baony kazdy + kompanie/plutony niezalezne
Pulk artylerii motorowej
Baon rozpoznawczy
Baon ppanc a 3 kompanie ppanc
Baon saperow motorowych
Dyon plot (2 baterie 40mm i bateria 75mm)
Sluzby
To jest praktycznie włoska dywizja pancerna z 1939, pancerna z nazwy :wink:
I ile takich jednostek?

LESZEK

Post autor: LESZEK » czw mar 19, 2009 10:24 pm

Von Slavek pisze:
W naszym przypadku idealne były mniejsze zaporowe jednostki w przyzwoitej liczbie ze względu na wielkość frontów tak w przypadku wojny z Niemcami jak i ZSRR.
Patrz mój uzupełniony post wyżej.

Jednostaki zaporowymi w przyzwoitej liczbie mogły być zmotoryzowane wzmocnione baony ppanc :
3 kompanie ppanc. ( 36 działek )
kompania zaporowa saperów
kompania ckm i mz 81 mm
bateria artylerii 75 mm ( 4 działa )

Kilka takich jednostek na głównych kierunkach uderzeń broni pancernej n-pla we współdziałaniu czy jako wzmocnienie dp załatwiałoby sprawę lepiej niz topienie wysiłków i kosztów w nic niewarte i słabe brygady ( faktycznie pułki ) zmotoryzowane.
Czego wrzesień dobitnym przykładem był. Wystarczy przesledzić pełen chwały i straconych okazji szlak 10 BKZmot. O zmarnowaniu WBP-M czy dwóch baonów 7TP nie wspomnę, bo aż szkoda gadać.

Awatar użytkownika
Von Slavek
Porucznik
Porucznik
Posty: 485
Rejestracja: pt lut 09, 2007 3:27 pm

Post autor: Von Slavek » czw mar 19, 2009 10:52 pm

Działania naszych brygad wyglądały jak wyglądały, według mnie nie dlatego ze koncepcja małych brygad zmotoryzowanych była chybiona ale dlatego że:

Po pierwsze 10 BK była w postaci z 1 września 1939 roku, chyba najbardziej upośledzonym wariantem z jakimi eksperymentowano przed wojną minimalna liczba czołgów braki w pułkach chociażby szwadronów rozpoznawczych podziału na dywizjony, niskie stany itp. WBPM nie ma nawet co uwzględniać ona nawet nie została sformowana i jej osiągnięcia bojowe o niczym nie świadczą

Po drugie najważniejszy rodzaj sił szybkich z września 1939 czyli kawaleria był beznadziejnie zorganizowany i użyty wręcz w sposób wołający o pomstę do nieba. To ona powinna wziąć na siebie główny ciężar walk z niemieckimi siłami szybkim ale w takiej postaci w jakiej była w 1939 roku oczywiście nie mogła. rozwiązanie były by tu projekt dywizji szybkiej gen Fabrycego który maksymalnie wykorzystał by potencjał jaki drzemał w kawalerii.

Na szybko w 1939 roku mogło być 8 dywizji lekkich i dwie brygady pancerno-motorowe o sile chyba nawet 3 krotnie większej niż to co posiadaliśmy. Dywizji lekkie na dzień 1 września mają 4 pułki kawalerii, pułk artylerii , pułk kolarzy, dywizjon pancerny/rozpoznawczy z trzema kompaniami tankietek, DP nie będą ich posiadać, baterie ewentualnie kompanie działek ppanc. A Brygada Pancerno-Motorowa jest wzmocniona batalionem czołgów ewentualnie można się pokusić o stworzenie pułku czołgów w jednej brygadzie z dwoma batalionami czołgów lekkich w drugiej batalionem czołgów lekkich i batalionem tankietek. Wraca się do dwu dywizjonowej struktury pułku z szwadronem rozpoznawczym wzmacnia kompanią moździerzy.

ODPOWIEDZ