marlog pisze:
Polska polityka międzynarodowa była do niczego,wojny ze wszystkimi sąsiadami,zrywanie układów z Francuzami, flirtowanie z Niemcami
musiało wreszcie zaowocować...
Dlatego nikt nie martwił się losami Polski,tak jak Polska nie martwiła się losami Austrii,Czechów,czy Litwy oraz zajęcie Północnej Nadrenii przez Niemców...
Ocena polityki sąsiedniego państwa, w tym przypadku Polski, zależy od miejsca z którego taka ocena jest wystawiana. Twoja ocena - Niemcy...
Prawdą jest, że Polakom wydawało się po wygranej wojnie z Rosją Sowiecką w 1920 roku, że staliśmy się podmiotem politycznym w Europie. Tak też wydawało się, gdy władzę w państwie objął Piłsudski. Dlatego Polska zaczęła prowadzić samodzielną politykę, starając się ograniczyć zdanie państw które chciały tą politykę ograniczyć do własnych interesów. Mówię o Francji.
Mimo to nie zerwaliśmy ani jednego układu politycznego z tym państwem. Co więcej, nawet wywieraliśmy wpływ na Francję, by ta zaczęła stosować bardziej twardą politykę w Europie jak na mocarstwo europejskie no i sojusznika Polski przystało (np. wojna prewencyjna). Odwołanie wszelkich misji wojskowych w Polsce nie było aktem politycznym, a jedynie próbą usamodzielnienia się w tak ważnej dziedzinie jak wojsko.
Po wywyższeniu Niemiec Hitlera przez państwa zachodnie do rangi mocarstwa, było jasne, że głos Polski staje się coraz słabszy i nie ma odbiorców na zachodzie Europy. Zostaliśmy przesunięci do roli przedmiotu ich polityki, tak jak to uczyniono właśnie z Austrią i Czechosłowacją.
Litwa tak jak Łotwa i Estonia, była zbyt "małym" państwem Europy, by Anglia i Francja zajmowały się sprawami bytu tego narodu i los jaki im zgotował pakt Ribbentrop-Mołotow "zwolnił" ich z podejmowania jakichkolwiek kroków (do czasu ogłoszenia niepodległości tych państw po rozpadzie ZSRR i przyjęcia ich do Unii Europejskiej).
Polityka Polski stała się "do niczego" dopiero wówczas, gdy nasi sprzymierzeńcy nie wypełnili zobowiązań sojuszniczych w 1939r. i zdradzili nas podczas trwania II WŚ. Nas i połowę Europy...