Gdyby 10 BK i WBP- M dostały obiecane baony 7- TP ...

Spekulacje i hipotezy dotyczące alternatywnych przebiegów wydarzeń oraz wszystkie inne tematy historyczne, które nie mieszczą się w powyższych kategoriach forum.
Jagmin
Generał
Generał
Posty: 879
Rejestracja: ndz lut 25, 2007 11:58 am

Post autor: Jagmin » sob mar 21, 2009 3:45 pm

Dlaczego albo dpanc., albo oddziały zaporowe? Zamiast właśnie kosztownych oddziałów zaporowych ( i "nędznych" pod kazdym względem na dodatek ) wystarczyłoby 5-6 dużo tańszych zmot. baonów ppanc ( 36 działek ppanc., komp.ckm i mz81 mm, komp. zaporowa saperów ) spełniajacych dokładnie to samo zadanie zwalczania i powstrzymywania obchodzących nasze skrzydła niemieckich wojsk pancernych, we współdziałaniu z piechotą tak samo skutecznych i efektywnych.
No cóż, nie ukrywam, że powyższa propozycja nieco zachwiała moim przekonaniem o słuszności odrzucenia dywizji pancernej, ale chyba nie w opisanym przez Ciebie składzie. Postulowane przez Ciebie oddziały zaporowe mogą stanowić jedynie słaby odwód, np na szczeblu armii, który nie jest w stanie działać samodzielnie, a jedynie zasilić i wzmocnić broniącą się wielką jednostkę.
A 2-3 lekie dywizje pancerne ( 3-4 pułki zmot, 2 baony czołgów, pamot., dyon ppanc., saperzy ) to nasza nie tylko "straż ogniowa", ale i narzędzie lokalnej ofensywy, "pazur", instrument osiagnięcia oeracynej przewagi na określonym odcinku frontu.
Teraz to już kwestia nazewnictwa. Czy formacja w sile maksimum 100 czołgów (bo dwa bataliony czołgów to ok. 2x 50 albo w przypadku mieszaniny TK + 7TP tylko ok. 2x 30) zasługuje na miano lekkiej dywizji pancernej i służyć ma z założenia działaniom ofensywnym czy też nazwiemy ją raczej brygadą pancerną, ewentualnie wzmocnioną brygadą pancerno-motorową o przeznaczeniu zaporowym z możliwością prowadzenia działań zaczepnych. Swoją drogą zwykle w innych tematach opowiadałem się za wzmocnieniem oddziałów zaporowych, choć mój pogląd ulegał oczywiście ewolucji.
Możemy iść jeszcze dalej i przyjąć, że oddziały zaporowe pozostają w mniej więcej znanym nam składzie, a w ofensywnej potrzebie wzmacniane są m.in. samodzielnym batalionem czołgów lekkich pozostającym w odwodzie dowódcy armii lub naczelnego wodza i wtedy nic nie trzeba zmieniać.
Wreszcie jako oddział zaporowy wolę w miarę samodzielną jednostkę (jak postulowana przez Sadowskiego czy też podobna) niż sugerowany przez Leszka zmot.baon ppanc, który wzmocni obronę dywizji piechoty lub brygady kawalerii. Wolę, aby formacja szybko i samodzielnie ryglowała kierunki natarć a potem czekała aż na odsiecz doczłapie piechota, niż stanowiła wzmocnienie obrony pod warunkiem, że doczłapie piechota.

evanger

Post autor: evanger » sob mar 21, 2009 4:01 pm

Lepsza DPanc tylko z nazwy, będąca silną brygadą niż BPanc-Mot tylko z nazwy, będąca silnym pułkiem. Właśnie problem polegał na tym że woleliśmy improwizować ponad wszystko. Zlikwidowano korpusy w zamian tworząc grupy operacyjne. Zamiast na stałe włączyć bataliony czołgów, silniejszą artylerię, wolano "w razie konieczności wzmocnić czołgami, piechotą, artylerią". Co w praktyce oznaczało że nic takiego nie nastąpi. Jestem zwolennikiem tworzeń OPanc-Mot ze wszystkimi komponentami (artylerią, czołgami, piechota) na stałe włączoną w czasie pokoju. Regularnie ćwiczącą jako całość, tworzącą zwartą i zgraną jednostkę, które ewentualnie w razie konieczności wydzielałyby jakieś oddziały do wsparcia DP czy BK, a nie odwrotnie.

W 1939 mieliśmy 2 BPanc-Mot (10BK i WBPM), do tego 2bat. 7TP, bat R35, 2 kompanie Vickersów, komp. dwu wieżowych 7TP , 11dyw. panc, kilkanaście samodzielnych komp. cz. rozp., zmot. dyw. armat 120mm. A gdyby każdą z naszych dwóch BPanc-Mot wzmocnić dwoma batalionami czołgów (2 x 7TP, 1 x R35 i 1 mieszany(2xkomp Vickerów, 1xkomp dwu wieżowych 7TP)). Do tego do każdej przydzielić po zmot. bateri 4 x120mm. Do tego po batalionie kolarzy (można z każdej DP wydzielić po plutonie/drużynie kolarzy, spokojnie uzbierałyby się 2 bataliony). Dywizjon rozp. wzmocnić komp. cz. rozp. Przydzielić po baterii 40mm boforsów (i tak dywizjom zabrano większość baterii). Wzmocnilibyśmy każdy z elementów naszych BPanc-Mot. bez znaczącego uszczerbku dla ogółu.
Dwie takie dywizje/brygady lekkie w składzie:
-2 x p. kaw. zmot.
-bat. kolarzy
-2x bat. cz.
-dyw. art. (8 x działa lekkie, 4 x 120mm)
-dyw. zmot(komp. zmot, komp, moto. 2 x komp. cz. rozp. plus plutony wsparcia)
-dyw. plot (8/12 x 40mm plot bofors)
-bat. sap.

Losów kampanii to by nie zmieniło. Ale może udałoby się WBPM pod Tomaszowem. Może udałoby się rozbić jakąś jednostkę niemiecką...

Co do nazewnictwa to kwestia względna. Nasze Brygady Panc-Mot prze wielu zasługiwały co najwyżej na miano pułku. Jeżeli przeanalizujemy różne formacje szybkie: francuskie dywizje pancerne DCR (praktycznie brygady), lekkie dywizje zmechanizowane DLM (praktycznie dywizje pancerne), lekkie dywizje kawalerii DLC (dywizje mieszane, konno-zmech), czeskie dywizje szybkie (również mieszane konno-zmech), radzieckie korpusy pancerne (praktycznie dywizje pancerne), niemieckie dyw. pancerne, dywizje lekkie (coś na kształt zmechanizowanych)itp. Cała masa jednostek o różnorodnej strukturze których nazwy często są umowne lub nawet mylące...

LESZEK

Post autor: LESZEK » sob mar 21, 2009 4:38 pm

do Horusa.
Tworzenie WJ panc.-mot. to zrozumienie do czego taka jednostka ma słuzyć, to też wypracowanie koncepcji jej uzycia. Dlatego odwoływanie się do doświadczeń wrzesniowych, sporów Rómmla z Biernackim itp. jest chybione. Nie należy mieszać takich bajek, bo wyjdzie nam pastisz rodem z Hollywood.

do Jagmina.
Jak pokazała praktyka tworzenie naprędce sklecanych tworów ( chodzi o wzmacnianie "w razie potzreby" oddziałów zaporowych ) nigdy ni nigdzie nie zdała egzaminu. Może były jakieś wyjątki, które nie mogą przecież stanowić odniesienia i wzoru. Jako d-ca takiej jednostki chciałbyś pewnie zawsze znać mozliwopści bojowe podległej Tobie jednostki, a nie liczyć na to, co przydzielą lub nie. Jako dowódca armii chciałbyś wiedzieć czy dysponujesz brygadą, dywizją, czy tym, co NW raczy przydzielić ( optymistycznie zakładając, że czegoś nie zapomni i z perspektywy stanowiska NW doskonale zna i rozumie sytuację na danym odcinku ).
Mówisz, że proponowane przeze mnie baony ppanc. to jedynie odwód szczebla armijnego. Tak. A czymże były lub mogły być OPM-y? Odwód operacyjny? Strategiczny? To też tylko odwód armijny i nic więcej. To, że uzycie ich zastrzegał sobie NW wynikało z praktyki włażenia NW w kompetencje nie tylko dowódców armii, ale nawet dowódców dywizji i mniejszych jednostek. Tak na marginesie : 10 BKZmot. powstrzymywała, opóźniała, a nasza piechota i tak "doczłapać się" na miejsce tej walki nie mogła. Co prawda spełniła 10 brygada swoją rolę, ale jednocześnie wykazała bankructwo koncepcji. Bo co z tego, że Maczek dał radę, jak reszta nie dała?
Odwodem wyższym niż armijny nie może przecież być oddziałek wielkości słabego liczebnie pułku ( pomijam artylerią i saperów, bo to inna bajka ). Jeżeli nim był, stało się tak w wyniku naszego ubóstwa i nie zrozumienia sztuki operacyjnej. Przykładem niech będzie wielokrotnie przytaczane przydzielenia samodzielnych baonów 7TP armii Prusy, gdzie uzywano ich nawet już nie kompaniami, ale pojedynczymi nawet plutonami :shock: . Co za ignorancja!!!
Powtarzam i będę powtarzał. Koncentracja i masowanie wysiłku. Stara jak świat zasada. Epominondas, król Teb ( jeżeli przekręciłem imię, sorry ) kilka wieków przed naszą erą zastosował zasadę koncentracji sił na wybranym odcinku i odnióśł wspaniałe zwycięstwo nad niepokonanymi dotąd zazwyczaj Spartanami, rewolucjonizując niejako sztukę wojenną ( z ktorej to zasady korzystali odtąd wielcy wodzowie z Macedońskim i Cezarem na czele ). Zasady sztuki wojennej ( co ciągle powtarzam ) pozostają bez względu na epokę niezmienne. Wszystkie półśrodki nigdy nie zdają egzaminu.
Mała dygresja. Modernizacja naszej armii przed 1939 była właśnie jaskrawym zastosowaniem takich półśrodków. Nie stać nas na "wszystko", więc koncentrujemy się nad tym, co najistotniejsze dla naszej doktryny i koncepcji prowadzenia wojny ( tylko, że najpierw taka doktrynę trzeba wypracować 8) ). A tak, cały proces modernizacji polegał na równomiernym rozłożeniu akcentów na wszystkie dziedziny obronności. Wszędzie po trochę, nigdzie konkretnie i do końca, ergo do chrzanu i psu na budę.

Albo nasycamy WJ bronią ppanc. i tworzymy zmotoryzowane armijne odwody ppanc. ( baony ) w konkretnej liczbie ( 3-4 na armię ) - nastawiając się przy tym tylko na uporczywą obronę...albo tworzymy ze dwa chociaż korpusy panc.-mot. (w składzie wzmocnione 2 brygady czy lekkie dpanc.- nazewnictwo najmniej istotne ), będące nie tylko znakomitym instrumentem obronnym, ale też i "pazurem" jak zajdzie potrzeba - bo w tym wypadku nie tracimy z oczu okazji choćby częściowego pobicia przeciwnika. Takoż samo ma się rzecz z Lotnictwem i kazdym innym rodzajem broni. Ale my wszędzie trochę, wszędzie równo, w sumie z tego wielkie.....
OPM-y to własnie wyraz takiego niezdecydowania, który wynikał głównie z niekompetencji i niewiedzy ( aż przykro mówić, że nawet z totalnej ignorancji ).
Słusznie zakładano wojnę manewrową. Niegłupia była koncepcja Piłsudskiego nazwana "strategią pełnego powietrza" (plain air ). Skoro uznano w warunkach polskich tę koncepcję za najodpowiedniejszą, to czemu chciano ja realizować przy pomocy nóg piechura oraz końskich? Czyzby przykład jakiejś schizofrenii? Auta nie znano? :shock: I nie da się tego wytłumaczyć brakiem kasy, bo jak się człowiek weźmie za liczenie, to konie kosztowały niewiele mniej. A jak jeszcze będzie mu się chciało liczyć, to się z rozpaczy złapie za głowę.
Znowu dygresja- zagadka. Mam określoną ilość pieniędzy. Mogę za nie wystawić 3 dyony AC o trakcji konnej lub 2-2,5 dyona AC o trakcji motorowej. Pytanie: który wariant zabierze więcej amunicji, będzie szybszy, zużyje mniej ludzi do obsługi i lepiej sprawniej "obsłuży" mi np. 30-tokilometrowy odcinek frontu?
Zagadka druga. W którym wypadku posiadanych przeze mnie kilka baonów czołgów zada większe strat n-plowi i przyniesie większą korzyść operacyjną: jak rozrzucę je na 200 km frontu czy jak skoncentruję na pięciu kilometrach? Itd., itp., etc....
O rozproszeniu wysiłku fortyfikacyjnego kilkakrotnie wspominałem w różnych tematach.

Reasumując. Nieprzydzielenie naszym brygadom motorowym owych baonów czołgów 7TP było szczytem ignorancji i głupoty oraz braku najbledszego pojęcia o działaniu i mozliwościach takich jednostek. I jakoś nie mogę na to znaleźć okoliczności łagodzących. Zadaniem wojska jest obrona państwa, a zadaniem kierownictwa wojskowego optymalne przygotowanie tej obrony i optymalne pokierownie nią. Zrobiono to byle jak.

Awatar użytkownika
Horus
Pułkownik
Pułkownik
Posty: 799
Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm

Post autor: Horus » sob mar 21, 2009 4:55 pm

Może najpierw odpowiem na drugie pytanie. Oczywiście więcej strat zada zgromadzona w jednym miejscu siła 200 czołgów, np. uniemożliwi obejście pozycji pod Mławą. Jednak nic nie stanie na przeszkodzie w tym czasie przy obchodzeniu przez nieprzyjaciela pozycji na Śląsku.
W nawiązaniu do mojego poprzedniego postu. Regulamin i wypracowane zasady użycia jednostek pancerno-motorowych to jedno, a dyscyplina drugie. Z tą dyscypliną jak widać za dobrze nie było. Tak więc odwoływanie się do naszych wybitnych dowódców nie jest tak całkiem chybione. Ma dowództwo, ma rację, ON CHCE żeby dywizja działała równocześnie na kilku rozbieżnych kierunkach i już. Czy dowódca dywizji się sprzeciwi geniuszowi strategii? Chyba jedynym wyjątkiem był Anders, który od nikogo nie przyjmował rozkazów, tylko szukał kontaktu z ND. Można też spojrzeć na przykład "Warszawskiej" BPanc-Mot. Chyba były jakieś regulaminy szkolenia? Niestety ważniejsze było przygotowanie do zawodów jeżdzieckich i opieka nad "niezbędnymi" jednostce motorowej końmi.

LESZEK

Post autor: LESZEK » sob mar 21, 2009 5:13 pm

Horus, przeczytaj jeszcze raz posty powyżej odnoszące się do odwodu armijnego i operacyjnego.
Wypracowanie zasdd użycia WJ panc.-mot. i związanych z nimi koncepcji prowadzenia wojny obronnej wyeliminowałoby własnie takie podejście niektórych d-ców armijnych ( takie podejście mieli w wyniku braku bladego pojęcia o tym rodzaju wojsk ). Poza tym byłby to "prawdziwy" odwód w ręku NW, a nie d-cy armii. Odwód operacyjny, nie mylić z armijnym.

Poza tym idąc Twoim tokiem myslenia, to najlepiej było dać Dębowi wojsko uzbrojone w łuki i dzidy, bo co lepsze to i tak by zmarnował.
Nie tędy droga. Tworzenie takich jednostek to nie tylko kwestia sprzętowa, ale też ( a może nawet na początku bardziej ) kwestia zmiany mentalności, "unowocześnienia" umysłu, opracowania nadążającej za czasem doktryny. To rozwinięcie kultury technicznej w wojsku, odpowiednia droga awansów, szkolenia itd. Dywizja pancerna to nie tylko odpowiednia ilość czołgów i samochodów. Patrząc w ten sposób dyskusja taka jak te, będzie dla Ciebie tylko dywagacjami sprowadzajacymi się do ilości, jakości i kosztów wyposażenia. Zafałszuje to całkowicie obraz sytuacji i nie pozwoli nigdy zrozumieć istoty rzeczy.
Dygresja.
Załózmy, że Polska dostaje teraz od USA 100 myśliwców F-22 Raptor. I co? Jedyne co mogą to stać i niszczeć w hangarach. Z użyciem ich wiąże się tyle rzeczy, że nie miejsce tu pisać.
Popatrz na dyskusję w szerszym kontekście. Wydawało mi się, że pewne rzeczy i kwestie ( na tym poziomie ) powinny być tak oczywiste, że niewarte wzmianki.

Awatar użytkownika
Horus
Pułkownik
Pułkownik
Posty: 799
Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm

Post autor: Horus » sob mar 21, 2009 5:51 pm

Nie będę pytał to nie będę wiedział. Lubię wątpić. Jeszcze jedno pytanie (nie denerwuj się) - czy potrzebowaliśmy tylko odwodu ND? Czy można było stworzyć jedną naprawdę silną dywizję pancerną, plus 3-4 słabsze brygady? Mogłyby one operować do czasu aż zostanie ustalony kierunek na którym naprawdę warto wysłać dywizję. Przecież wszędzie ona nie będzie.
PS. Wcale nie sądzę żeby Biernackiemu dać coś z lamusa.

Do rozpoznania kierunków i siły uderzenia przeciwnika nie potrzeba OP-ów. Wystarczą silne dywizjony rozpoznawcze WJ ( dp) działające na pierwszej linii. Dodaj do tego lotnictwo i dobrą łączność i wiesz, co masz wiedzieć, aby podjąć własciwe decyzje.
Nie wyobrażam sobie "posyłania" dywizji panc. ( na dodatek jedynej - ich trzeba przynajmniej 2-3, coby korpusik jakiś sprokurować ) nakierunek rozpoznany przez OP-my w Twym założeniu/pytaniu. Główne kierunki uderzenia np-la rozpoznano już przed wojną ( trafnie ) i takie rozpoznanie wchodzi w zakres strategii, anie działań taktycznych. Schwerpunktem działań niemieckich był kierunek częstochowski . Powodzenie na tym kierunku zapewniało np-lowi rozcięcie sił polskich na pół i w pierwotnym zamiarze zaciśnięcie kleszczy okrążenia jeszcze przed Wisłą. Uderzenie to skorelowane było oczywiście z działaniami na skrzydłach. Zauważ, że Niemcy zastosowali dwie koncepcje "kleszczy": płytszą i głęboką - przed Wisłą i za Wisłą. Czyli liczyli się z tym, że płytsza może się nie powieść ( na tym polega istota planowania wojennego - o czym u nas zapomniano/ nie wiedziano ).
Skoro kierunek częstochowski jest schwerpunktem działań niemieckich, to powinien być i naszym. Osobiście uważam, że pod Łodzią i między Piotrkowem a Tomaszowem powinno dojść do wielkiej bitwy ( kierownaj osobiście przez NW ). Bitwy, która nie będzie bojem spotkaniowym ( jakby wynikało to z pierwotnego ugrupowania armii Prusy ), ale bitwy z prowadzonymi działaniami manewrowymi z pełnym rozmachem. Z grubsza miałoby to polegać na skoordynowanym uderzeniu Armii Poznań ( we współdziałaniu z Armią Łódź) z pólnocy, obronie piechoty na kierunku piotrkowsko- częstochowskim oraz szerokim manewrem oskrzydlajacym z nad górnej Pilicy ( w wykonaniu kawalerii i jednostek pancernych ). Oczywiście warunkiem niezbędnym było by umieszczenie na odcinku Częstochowa - Tarnowskie Góry nie 7 DP i Krakowskiej Brygady Kawalerii, ale jednolitego pod względem dowodzenia związku operacyjnego (GO?) składajacego się przynajmniej z czterech dywizji piechoty ( wzmocninych saperami i kilkoma dywizjonami AC z rozbudowanym systemem umocnień polowych ), który miałby za zadanie nie ustapić nawet na metr z zajmowanego terenu, bez względu na ponoszone straty. Wsparcie w bitwie powinna zapewnić Brygada Bombowa, eskadry armijne biorących w bitwie udział armii oraz Brygada Pościgowa ). No...ale to rozważania już na inny temat.

Awatar użytkownika
Von Slavek
Porucznik
Porucznik
Posty: 485
Rejestracja: pt lut 09, 2007 3:27 pm

Post autor: Von Slavek » sob mar 21, 2009 5:59 pm

Leszku ale z tymi batalionami ppanc tez pewnie było by tak samo jak z batalionami czołgów czyli dzielono je by sobie do ostatniego działonu a silę przebicia taki dowódca batalionu miałby zdecydowanie mniejsza niż powiedzmy dowódca zaporowej brygady panc-mot. Nie demonizujmy też tak tych brygad pancerno-mot nawet z stanami z września, według mnie się sprawdziły właściwie była to jedna z niewielu rzeczy która się we wrześniu sprawdziła. Podzielam zdanie Jagmina brygady pnacerno-mtorowe wydaja się być lepszym rozwiązaniem, maja większa samodzielność, po niewielkich modyfikacjach mogą mieć też stosunkowo dużą siłę ofensywną. Poza tym nie mogę znaleźć tej twojej dywizji lekkiej/szybkiej/zmechanizowanej/pancernej tyle jest tych identycznych tematów że trudno sie połapać

LESZEK

Post autor: LESZEK » sob mar 21, 2009 6:21 pm

[quote="Von Slavek"]Leszku ale z tymi batalionami ppanc tez pewnie było by tak samo jak z batalionami czołgów czyli dzielono je by sobie do ostatniego działonu a silę przebicia taki dowódca batalionu miałby zdecydowanie mniejsza niż powiedzmy dowódca zaporowej brygady panc-mot. /quote]

Wojsko to taka instutycja, która działa generalnie wg. regulaminów i rozkazów.
Ja zrobiłbym rzecz tak prostą, jaką robili w innych armiach. Rozkaz i wytyczne do uzycia baonu ppanc. następujące: "Baon ppanc. jako jednostka odwodu armijnego wystepuje w całości i niepodzielnie". To samo z baonami czołgów, dyonami lotniczymi itd. Tragedią było to, że nie było koncepcji, opracowanych zasad uzycia. Rozkazy i wytyczne były ( o ile były ) mgliste i niewyraźne. No to sobie "hasano" jak chciano.

Awatar użytkownika
Horus
Pułkownik
Pułkownik
Posty: 799
Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm

Post autor: Horus » sob mar 21, 2009 8:47 pm

Znowu wyraziłem się nieprecyzyjnie. Wcale nie chodziło mi o to żeby brygady zmotoryzowane spełniały zadania rozpoznawcze, tylko żeby były na najbardziej zagrożonych kierunkach od pierwszego uderzenia nieprzyjaciela.
To że przed wojną trafnie rozpoznano główne kierunki uderzenia, wcale nie znaczy że Niemcy będą się tego sztywno trzymać. To nie Japończycy. Na przykład na północy dwukrotnie zmienili kierunki uderzenia, raz w Borach Tucholskich, następnie zamiast, jak pierwotnie planowano uderzyć z terenu Prus Wschodnich jednostkami szybkimi na Warszawę od wschodu, ruszyli na Brześć. Tak więc chyba dość ryzykowne byłoby trzymać dywizje pancerną tuż za linią frontu licząc na to że Niemcy sami wystawią się na uderzenie.

LESZEK

Post autor: LESZEK » sob mar 21, 2009 9:13 pm

Nie rozumiemy się Horus. Niemcy w zasadzie wiele nie zmieniali, tylko modyfikowali, a to już różnica. Kierunki operacyjne nie zostały zmienione i wszystko poszło tak, jak przewidywano. Nie przewidywano tylko ( Bóg raczy wiedzieć czemu :shock: ) siły i szybkości przeciwnika. Co gorsza, nie za bardzo wyciagano wnioski. Jak Bortnowski zameldował, że nieprzyjaciel go nie ściga, to powinno odrazu zapalić się czerwone światełko w kwaterze NW. Gdzie może być Guderian? Jasne jak słońce, że do Prus się wybrał. A jak jest w Prusach, to szykuje się coś poważnego na północnym skrzydle. I wiele takich przykładów można podać.
Pisałem już o nierozpraszaniu wysiłku fortyfikacyjnego i porządnym umocnieniu skrzydeł. Nie było by żadnego uderzenia przez Wiznę na Brześć. Ale to już wykracza poza temat.
Żeby Niemcy bezpośrednio z Prus Wschodnich chcieli uderzać na W-wę, to przyznam nie słyszałem i bym w to nie uwierzył. Jak mozna uderzać na W-wę nie zdobywszy linii Narwi? Przecież wystawiamy się na strzał. PWS pokazała to dobitnie. To Narew była miejscem kluczowym na północnym skrzydle - od Pułtuska po Nowogród. Kierunek mławski można było przesłaniać kawalerią mając za plecami na umocninej linii Wisły wzmocnioną 8 DP ( baony ckm, W-wska BON, saperzy, artyleria ) - w zupełności by to wystarczyło do zaryglowania tego kierunku.

A wszysto panc.-mot. co mamy - do schwerpunktu, bo tutaj by się ważyły losy kampanii. I kto powiedział, że nasze pancerno-motorowe WJ mają czekać na niemieckie dywizje pancerne czy ich szukać? Główne niemieckie uderzenie ( i najniebezpieczniejsze ) idzie na W-wę z Dolnego Śląska i tutaj szukam rozstrzygnięcia. Ty wyobrażasz sobie, że mam czekać na wyniki rozpoznania gdzie są niemieccy pancerniacy i tam nagle rzucać swe dpanc.? Np. spod Tomaszowa pod Wiznę? Ja wiem, że najsilniejsze idą na Piotrków - Tomaszów -Warszawę. I nawet w Wrześniu to wiedziano. Tam przygotowujemy bitwę, jesteśmy aktywni, a nie biermi.
Jeżeli walka ma polegać na poddaniu się dyktatowi przeciwnika, to już ją przegrałeś, zanim rozpocząłeś walczyć.

ODPOWIEDZ