Czy wrzesień 1939 może się powtórzyć?

Spekulacje i hipotezy dotyczące alternatywnych przebiegów wydarzeń oraz wszystkie inne tematy historyczne, które nie mieszczą się w powyższych kategoriach forum.
Van Vorden

Czy wrzesień 1939 może się powtórzyć?

Post autor: Van Vorden » ndz mar 08, 2009 4:44 pm

Przy założeniu agresywnej polityki Putina,kreciej robocie Angeli i olewaniu Nas przez O,Bamę.Obecnie doskonale widać gdzie Polskę mają tak zwani zachodni sojusznicy.Nasze wykrwawianie się w Iraku przyniosło wielomoliardowe kontrakty dla Siemensa.Czy współczesne sojusze dają nam gwarancję pokoju w świetle narastającego kryzysu światowego?Historia kołem się toczy i Polska znowu staje się polem do wykorzystywania w celach daleko odbiegajacych od jej bezpieczeństwa,sprawa tarczy rakietowej i sprzedanie idei tarczy w zamian za poparcie Putina w Iranie.Wszystkie te fakty jasno pokazują,że nadmierne zaufanie do innych może zakończyć się powtórką września.

ASZ

Post autor: ASZ » ndz mar 08, 2009 6:11 pm

Bardzo ciekawy temat.
Moim zdaniem mamy lepsza sytuacje bo:
- nie mamy prawie mniejszości narodowościowych, przed II wojna światową było ich blisko 40%
- stosunek ludności naszej do ludności Niemiec czy do Rosji
jest liczbowo prawie taki sam jak przed II wojna światową, w tym ze znowu prawie nie mamy mniejszości narodowościowych.
- nasz potencjał gospodarczy jest tez zdecydowanie większy bo po wojnie zakończyła się industrializacja kraju.
- mamy dookoła kraje buforowe jak Czechy, Słowacja, Ukraina, Białoruś, Litwa, które czuja się zagrożone. Sa one naszym pasmem przesłaniania . Naszym zadaniem jest udzielać im wsparcia i zadać tego samego od nich. Wyrośliśmy tu na lokalnego lidera chociaż sami wcale o to nie zabiegaliśmy.
- po drugiej stronie Bałtyku mamy sojusznika w postaci Szwecji, która traktuje nas i kraje nadbałtyckie jako swoja strefę buforowa. Szwecja ma w razie czego możliwości i chęć udostępnienia nam unikalnych technologi wojskowych.
Reasumując: na razie mamy spokój ale w tej strefie buforowej może nastąpić wyłom np. przez pożarcie Ukrainy przez Rosję ?. Wówczas mamy kontakt na całej granicy z Rosja. Sytuacja z 1939 roku uległaby wówczas jakby symetrycznemu odbiciu z enklawa kaliningradzka na miejscu Prus Wschodnich. Jednakże Rosja nie ma takiej organizacji jak Rzesza ale jest przebieglejsza. Jak widać świadomie pomijam tu NATO czy Unie Europejska bo z ich strony nie oczekuje pomocy chyba ze bylibyśmy w obronie tak skuteczni jak Finlandia w 1940 roku. Wówczas może USA zaczęło by sie zastanawiać nad pomocą dla nas?. Duzo zależy tu od potencjału gospodarczego oraz poziomu technologicznego jakim wówczas będziemy dysponowali. Ważny jest także potencjał demograficzny.

ASZ

Post autor: ASZ » ndz mar 08, 2009 6:24 pm

Do postu Van Vordena
Wyjazd do Iraku był potrzebny z uwagi na doświadczenia wojskowe. Natomiast jako były żołnierz muszę powiedzieć ze żołnierzowi i tak grozi śmierć :
- w pierwszym przypadku gdy żołnierze tylko ćwiczą na poligonach wielu umiera później w męczarniach na marskość wątroby z przepicia.
- w drugim przypadku w Iraku czy Afganistanie, z kolei grozi śmierć z reki wroga ale ta jest o wiele szybsza i bardziej chwalebna.
Irak i Afganistan dały swoja droga impuls do rozwoju myśli technicznej czego przykładem są pojazdy z Kutna, opancerzenie Rosomaków, uzbrojenie osobiste i wiele innych rzeczy.

Tiget

Post autor: Tiget » ndz mar 08, 2009 7:04 pm

Rozpatrywałem coś podobnego z nauczycielem od PO (emerytowany pułkownik). Stwierdził, że nie ma takiej opcji. Rosyjskie lotnictwo, obrona przeciwlotnicza to rdzewiejący złom. Ich jedyny atut to broń atomowa, której nie użyją, bo to się równa wiecie czemu...

Awatar użytkownika
Horus
Pułkownik
Pułkownik
Posty: 799
Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm

Post autor: Horus » ndz mar 08, 2009 7:15 pm

ASZ pisze:Do postu Van Vordena
Wyjazd do Iraku był potrzebny z uwagi na doświadczenia wojskowe. Natomiast jako były żołnierz muszę powiedzieć ze żołnierzowi i tak grozi śmierć :
- w pierwszym przypadku gdy żołnierze tylko ćwiczą na poligonach wielu umiera później w męczarniach na marskość wątroby z przepicia.
- w drugim przypadku w Iraku czy Afganistanie, z kolei grozi śmierć z reki wroga ale ta jest o wiele szybsza i bardziej chwalebna.
Irak i Afganistan dały swoja droga impuls do rozwoju myśli technicznej czego przykładem są pojazdy z Kutna, opancerzenie Rosomaków, uzbrojenie osobiste i wiele innych rzeczy.
Wybacz, ale śmieszny jesteś. Wnioskuję że aby lepiej wyszkolić żołnierzy należałoby samemu jakąś wojnę zacząć, żeby mieć realny poligon. No ale jako wojskowemu, chcącemu zabijać daruję. Nie powiesz chyba że poszedłeś do wojska zgłębiać techniki kulinarne lub pielęgnować sztukę ikebany?
Co do pytania z tematu to go chyba nie rozumiem. Jest obecnie jakieś zagrożenie? Ale gdyby było, to owszem, sytuacja z Września by się powtórzyła skoro "sojuszników" mamy daleko. Niezależnie od tego "sojusznik" nawet nie wie gdzie leży Polska. Obama nas nie olewa. Boi się posła Górskiego.

Van Vorden

Znowu wrzesień?

Post autor: Van Vorden » ndz mar 08, 2009 7:51 pm

Podjąłem ten temat poprzez pryzmat dzisiejszych wydarzeń światowych związanych z tak zwanym kryzysem.Nasuwa mi się oczywista analogia z kryzysem gospopdarczym przedhitlerowskich Niemiec ,czego katalizatorem stała się później agresja na Polskę.Dziś wyraźnie można dostrzec na arenie międzynarodowej indywidualizm narodowy poczszególnych państw, a zwłaszcza państw mających szczgólną odpowiedzialność historyczną i mocarstwową.Niestety dostrzegam militarne osamotnienie naszego kraju mimo wielu sojuszów i gwarancji,jest to sytuacja bardzo podobna do tej z września,kiedy to wielu wpływowych polityków i wojskowych widziało poprzez zawarte sojusze bardzo niewiele,dostrzegano wtedy tylko, niby dozgonne gwarancje angielsko-francuskie,które okazały się warte funta kłaków.Później zostaliśmy wykorzystani przez "wielkich" wielokrotnie bardziej, kiedy to zabrano Nam wolność na wiele,wiele długich lat poprzez Teheran i Jałtę.Uważam,że My Polacy musimy być sto razy bardziej ostrożni niż inni,nas nie stać na poświęcenie 20 milionów obywateli.Za błędy przeszłości zapłaciliśmy bardzo wiele.Natomiast liczenie na pomoc "Nato"czy innych organizacji albo państw jest naiwną retoryką daleko odstającą od realizmu współczesnego świata.

Awatar użytkownika
Horus
Pułkownik
Pułkownik
Posty: 799
Rejestracja: pn lut 11, 2008 11:11 pm

Post autor: Horus » ndz mar 08, 2009 8:05 pm

Największą naiwnością jest liczenie na pomoc "wielkich". Sojuszników należy szukać wśród równych sobie, takich którym z nami "po drodze". No i bliskich, Chile niewiele nam mogłoby pomóc :D

ASZ

Post autor: ASZ » pn mar 09, 2009 9:55 pm

Do postu Horusa
Niestety tak to jest ze żołnierze muszą ćwiczyć i by moc sie ostrzelać. Dlaczego Wermacht był tak miażdżąco sprawny w pierwszych miesiącach kampanii w ZSRR ? Oprócz chaosu panującego u wielkiego brata znad Wołgi, po prostu Niemcy byli ostrzelani. A co , kiedy i gdzie wybuchnie to naprawdę nie wiem. Jak się mówi w Krakowie: nie wiedza tego najstarsi górale - za komuny także najstarsi ormowcy. Co do zagrożenia alkoholizmem w wojsku to jest ono powszechne we wszystkich armiach na świecie. Sam sobie przypominam, ze na praktyce w 11 Dpanc w Żaganiu, do każdego obiadu podawano setkę wódki ( o bardzo dobrej jakości).

Darkhelm

Post autor: Darkhelm » wt mar 10, 2009 1:02 am

witam.Uważam,że choć czasy są inne niż w 1939 to w pełni zgadzam się z tym,że nie mamy co liczyć na zachodnich sojuszników w takim przypadku jak atak na Polskę przez Rosję,czasem wydaje mnie się,że Putin i jego poplecznicy wręcz nas prowokują...natomiast w starciu bezpośrednim mimo naszego walecznego ducha jesteśmy raczej na pozycji przegranej-nawet szermierz dupa kiedy wrogów kupa... to oczywiście tylko moje zdanie

LESZEK

Post autor: LESZEK » wt mar 10, 2009 9:59 am

Do Horusa.

Każda armia wysyłąjaca swoich na różnego rodzaju misje ( a przede wszystkim bojowe ) jest dzięki temu sprawniejsza i lepiej wyszkolona. Taki Irak czy Afganistan to głównie wspaniały poligon, na którym testuje się sprzęt, zdobywa doświadczenie itp. I chociaż byś Horusie nie wiem co sobie wyobrażał, to lepszego sposobu na szkolenie wojska jeszcze nie wymyslono i nie zastąpią "prwdziwych działań bojowycyh" żadne tam poligony. Tak więc, ASZ ma rację i w tym wypadku śmieszny nie jest, lecz pragmatyczny.
Przekąs, jaki słychać w zdaniu o "żołnierzu, który chce zabijać" jest niepoważny i nie na miejscu, bowiem to jest istotą żołnierki właśnie. Żołnierza się szkoli w zabijaniu, jak najskuteczniejszym - wszystko pozostałe w szkoleniu to środki pomocnicze, które to zabijanie mają jak najlepiej wspomagać. To tak w wielkim skrócie, nie wdając się w żadne filozofie, które to zabijanie by usprawiedliwiały i próbowały z niego czynić coś innego niż jest w istocie.

Zablokowany