
Jestem nowy, a to mój pierwszy post więc będę się streszczał.
Przeczytałem tutaj (taka przynajmniej była konkluzja), że Polska nie powinna rościć sobie praw do tereów wschodnich tylko dlatego, że nie podlegały one "chwilowo" niczyjej administracji.
A niby do jakiej Polski i do jakich terenów mieli się odwoływać Polacy, którzy wywalczyli sobie wolność po ponad 120 latach zaborów, jak nie do Rzeczypospolitej w granicach z 1772 roku ?
I nie chodzi tutaj o to czy było to realne założenie, chodzi o fakt, że było to naturalne i historycznie uzasadnione odniesienie.
Poza tym jakie prawo do tych terenów miał Lenin czy Trocki stojący na czele takiego samego politycznego "oseska" jak odrodzona Polska - przypomnę tylko, że pojęcie przynależności narodowej na tych terenach było tak samo abstrakcyjne jak teoria ewolucji Karola Darwina.
Sęk w tym, że dla rewolucyjnych przywódców jedynym powodem zajęcia tych terenów (poza oczywistą chęcią powiększenia zdobyczy terytorialnych) było utrzymanie pomostu między Rosją, a Europą zachodnią celem późniejszego eksportu rewolucji.
Kolejne stwierdzenie, które mnie zupełnie zaskoczyło to rzekomy fakt jakoby to Polska napadła na Rosję.
Nie od wczoraj wiadomo, że po likwidacji Ober-Ostu następowało samorzutne zajmowanie opuszczonych perzez Niemców terenów przez obie strony. Naturalną koleją rzeczy było to, że w momencie zetknięcia się sił tak różnych ideologicznie i na dodatek z takim bagażem historycznym (mówię tutaj o Polakach) musiało dojść do mniejszych lub większych starć zbrojnych o charakterze lokalnym, gdzie dzisiaj trudno stwierdzić kto był stroną atakującą, a kto broniącą się - mówię o lokalnym charakterze potyczek bo trzeba mieć na uwadze, że "ziemia niczyja" po Ober-Ost rozciągała się na przestrzeni kilkuset kilometrów.
Konia z rzędem temu, kto wykaże, że w 1919 roku którakolwiek ze stron mogła obsadzić wojkami tak potężny obszar - Rosja szarpana wojną wewnętrzną i zewnętrzną, czy Polska próbująca dopiero wskrzesić jednolitą armię z tego co pozostało w spoadku po trzech zaborcach.
Tak więc trudno jeszcze tutaj mówić o jakimkolwiek zaplanowanym ataku czy ofensywie

Jeżeli chodzi o propozycje Lenina dotyczące polskich granic to pozostawię ten fakt bez komentarza - cała dalsza historia stosunków polsko-sowieckich wystarczająco zaświadcza o fałszwości takich odezw i prawdziwych zamiarach Rosji.
Na koniec chciałbym się odnieść do tematu, który legł u podstaw rozbudowanego wątku, a mianowicie kwestii czeskiej w 1938 roku.
Nie znam faktów, które świadczyłyby, że po wkroczeniu Niemiec jacyś czescy piloci całą jednostką przekroczyli granicę i wylądowali w Polsce, ba nawet późniejszy najsłynniejszy z czeskich pilotów, Josef Frantisek, przekroczył granicę z Polską piechotą, a nie samolotem, jak to później próbowano przedstawiać.
Co do bitności czeskich żołnierzy podziełam wątpliwości, które pojawiły się w wojskowych kręgach przed wojną.
Myślę, że nie były one bezpodstawne - wystarczy prześledzić działania bojowe czeskich legionów w czasie agresji na Polskę i zajęcia Zaolzia w 1919 roku.
Bitwa pod Skoczowem nie została oczywiście rozstrzygnięta i zakończyła się rozejmem (Czesi osiągnęli swój polityczny cel), ale to że mające przewagę wojska czeskie nie potrafiły przełamać polskiej obrony i to przy dosyć nieudolnym dowodzeniu płk. Latinika, świadczy najlepiej wojskowy duchu i umiejętnościach czeskich agresorów.
Pytanie czy mogliśmy powstrzymać Hitlera "ratując" Czechów uważam za rozważania science-fiction.
Jedynym rozsądnym wyjściem w roku 1938 było zajęcie Zaolzia.
Nie należy patrzeć na ten fakt z dystansu kilkudziesięciu lat, a le tamtego punktu widzenia.
Mało kto wierzył wtedy w mozliwość wybuchu wojny, tak więc działania Polski zmierzające do odzyskania zagrabionych wcześniej terenów były w pełni uzasadnione.
Przy tej okazji chciałbym sprostować kolejne nieporozumienie.
Nie wiem dlaczego mówi się tutaj o mniejszosści Polskiej w Czechosłowacji - problemem była potężna rzesza, a w wielu miejscach przeważająca liczebnie ludność Polska, którą oderwano siłą od Macierzy