Najgorsze posunięcia dowódców polskich podczas kampanii 1939
Dla mnie kilka błędnych decyzji zapadło na wschodnim teranie działań po agresji ZSSR . Mam tutaj na myśli powiedzmy bardzo bierna i nieco niedwuznaczną postawę gen . Smorawińskiego który wydał podległym sobie jednostkom { mimo spóżnionych nieco meldunków o atakach na strażnice KOP-u } następujący rozkaz : " Żadnej walki nie przyjmować . Ja o zamiarach Rosji nic nie wiem , nie możemy posądzić ZSSR o agresję " . Rozkaz ten prawdopodobnie dotarł do Baonu " Hoszcza " ppłk. Władysława Węgrzynowicza , oraz do Baonu " Ostróg " kpt. Sylwestra Trojanowskiego . Obie jednostki podały się bez walki wraz z całym uzbrojeniem i dowódcami .
Równie haniebna jak i mglista jest dla mnie postawa dowódcy DOK nr III gen . bryg. Józefa Olszyny-Wilczyńskiego . Chodzi mi tutaj zwłaszcza o budzący wiele kontrowersji rozkaz który wydał on wieczorem 18 września oficerom dowodzącym garnizonem Wilna { chodzi mi tutaj o płk. Okulicza i ppłk. Podwysockiego } . Nakazujący im zwinięcie obrony {jak na te warunki doskonale przygotowanej } oraz wycofanie się w kierunku granicy litewskiej , motywował ten rozkaz tym iż : " Sowieci nam wojny nie wypowiedzieli " oraz że oddziały gen. Przeżdzieckiego nie zdążą { Rezerwowa Brygada Kawalerii " Wołkowysk "} . Na tą chwilę liczba obrońców liczyła około 14000 [ z czego niestety tylko 6000 uzbrojonych } , ale o wysokim morale i gotowości stawienia oporu . Obaj oficerowie karnie wykonali ten rozkaz , co dla mnie również jest hańbiącym postępkiem . Mimo wszystko miasto mogło się bronić przez 2-3 dni co na pewno z wojskowego- taktycznego punktu nic by to nie dało , ale miało by ogromne znaczenie moralne i patryjotyczne { wielu z tych żołnierzy było mieszkańcami tego pięknego miasta } oraz było by zgodnie z fundamentalnym przeznaczaniem Wojska mówiącym że należy walczyć z wrogiem w tym przypadku z nowym . Zdecydowany opór mógł również udowodnić Armii Czerwonej że nie przybyła na manewry . Tak to szansa została zaprzepaszczona , zmarnowano siły i środki . Wilna broniło prawdopodobnie 700-800 żołnierzy {?} przeważnie młodzieży z przysposobienia wojskowego i batalion KOP " Troki " przez niecałą dobę .
Co do tego, że Olszyna - Wilczyński asem dowódczym nie był, nie będę sie kłócił - bo to i prawda. Jednak nie winiłbym oficerów za wykonanie rozkazu o zwinięciu obrony. W sytuacji bojowej rozkaz dowódcy jest rzeczą ŚWIĘTĄ, a żołnierze czy niżsi stopniem oficerowie nie są od rozważania, czy rozkaz ten jest słuszny. Oni ten rozkaz mają wykonać i tyle. Nie widzę tutaj winy dowódców obrony Wilna. Za wiele bardziej haniebne uważam ucieczkę gen. Fabrycego czy płk. Surówki. Byc może, że gen. Olszyna - Wilczyński postanowił nie wystawiać ludzi na rzeź broniąc Wilna.
Niemcy co prawda też wojny nie wypowiedziały,ale skoro Naczelne Dowództwo nie uznało wejścia Armii Czerwonej na teren Polski jako wojny,to znaczy ,że racja była po jego stronie..paweł pisze: " Sowieci nam wojny nie wypowiedzieli " .
Polska w 1939 nie prowadziła działań wojennych z ZSRR i nie było dlatego jeńców wojennych...
Przynajmniej zgodnie z decyzją ówczesnych władz...
Wypowiedzenie wojny bądź też brak takowego nie przesądza w świetle prawa międzynarodowego o tym czy wojna zaistniała. Znów sięgasz po błędną argumentację.marlog pisze:Niemcy co prawda też wojny nie wypowiedziały,ale skoro Naczelne Dowództwo nie uznało wejścia Armii Czerwonej na teren Polski jako wojny,to znaczy ,że racja była po jego stronie..
Polska w 1939 nie prowadziła działań wojennych z ZSRR i nie było dlatego jeńców wojennych...
Przynajmniej zgodnie z decyzją ówczesnych władz...
Przy okazji - to nie Naczelne Dowództwo przesądza o zaistnieniu stanu wojny. To są podstawy - i wypadało by je znać.
Nie znam ,Woj pisze:
Przy okazji - to nie Naczelne Dowództwo przesądza o zaistnieniu stanu wojny. To są podstawy - i wypadało by je znać.
wydawało mi się jak w ocenie Naczelnego Dowództwa wojny nie ma to tak jest..
Ale nawet gdyby były inne podstawy uznające ten stan za wojnę to należało by kiedyś uznać istniejący stan wojny za stan pokoju, a ja nie przypominam sobie bym czytał gdzieś coś na ten temat..
Wiem,że masz większą wiedzę podziel się ze mną i innymi
pozdrawiam..
Naczelne Dowództwo wojnę prowadzi - ale o jej zaistnieniu lub nie decydują politycy. Tak było wówczas - i tak jest obecnie.marlog pisze:wydawało mi się jak w ocenie Naczelnego Dowództwa wojny nie ma to tak jest..
W dniu 17 IX 1939 r. stan wojny faktycznie zaistniał - i co do tego nie ma wątpliwości. Natomiast jak wyglądała rzecz od strony formalno-prawnej to już zupełnie inna sprawa. Obie strony nie miały powodu (acz z odmiennych przyczyn) by istnienie takiego stanu bez osłonek ogłosić. Polskie władze na emigracji poprzestały na uznaniu zaistnienia wojny de facto - ale w stosunkach z sojusznikami z Zachodu z przyczyn politycznych nie zawsze wypowiadały się tak jednoznacznie.
Stanu pokoju oficjalnie nigdy nie przywracano - skoro wypowiedzenia wojny też nie było. Natomiast za przywrócenie stanu pokoju uznać wypadnie pakt Sikorski-Majski z 30 lipca 1941 r., kiedy to oba rządy przywróciły normalne stosunki dyplomatyczne, formalnie ogłaszajac iż prowadzą i będą prowadzić wspólnie walkę przeciwko wspólnemu wrogowi.marlog pisze:Ale nawet gdyby były inne podstawy uznające ten stan za wojnę to należało by kiedyś uznać istniejący stan wojny za stan pokoju, a ja nie przypominam sobie bym czytał gdzieś coś na ten temat..
Rozwiązuje to moje pewne wątpliwości - dziękuję,Woj pisze:
Naczelne Dowództwo wojnę prowadzi - ale o jej zaistnieniu lub nie decydują politycy. Tak było wówczas - i tak jest obecnie.
W dniu 17 IX 1939 r. stan wojny faktycznie zaistniał - i co do tego nie ma wątpliwości. Natomiast jak wyglądała rzecz od strony formalno-prawnej to już zupełnie inna sprawa. Obie strony nie miały powodu (acz z odmiennych przyczyn) by istnienie takiego stanu bez osłonek ogłosić. Polskie władze na emigracji poprzestały na uznaniu zaistnienia wojny de facto - ale w stosunkach z sojusznikami z Zachodu z przyczyn politycznych nie zawsze wypowiadały się tak jednoznacznie.
ale mi się wydaje ,że gdyby była postawa Marszałka Rydza - Śmigłego bardziej śmiała, a nie "byle jaka" w ostatnich rozkazach z których niewiele wynika jak przyjąć stanowisko ZSRR w tych tragicznych dla Polaków wydarzeniach może, nie zmieniłoby historii ,ale może zmniejszyłoby ofiary, lub by powiększyło..
ocena jest trudna....
moja wiedza jest za mała, zresztą wydaje mi się , że w tych tragicznych dniach nie miał nikt wiedzy wystarczającej..
miłego wieczora