Westerplatte - kto dowodził?
A dziesiątki tysięcy oficerów nie popełniło samobójstwa, więc trudno na podstawie prawie jednostkowych przypadków doszukiwać się analogii do armii japońskiej. W tak honorowym rozwiązaniu nie widzę zbyt wielu plusów. Wreszcie byli oficerowie, którzy nie chcąc pozostawiać swych żołnierzy na łasce wroga szli wraz z nimi do niewoli.Waldemar Rekść pisze:Nie, dlatego kapitan Raginis, pułkownik Dąbek plus kilkudziesięciu oficerów po kapitulacji Warszawy popełnili samobójstwo.
To był dobry etos.
Pozdrawiam
Nie były to bynajmniej jednostkowe wypadki. Pomijając uderzanie w wyższe tony, za coś zawodowy oficer w końcu bierze pieniądze.
Czym innym zresztą jest sytuacja, gdy wyższy rangą dowódca nakazuje kapitulację, a czym innym, gdy takiego polecenia nie ma i walka trwa.
Wbrew woli Sucharskiego Westerplatte broniło się dalsze pięć dni, a straty Niemców były znacznie wyższe, niż relatywnie małe straty polskie.
Oczywiście, jest to sprawa do dyskusji, ale w sumie chodziło o to, że się walczy do końca.
Japońscy oficerowie zaprzestali walki, gdy Japonia skapitulowała i nie robili na ogół harakiri, ale wcześniej walczyli z niespotykaną gdzie indziej determinacją. Być może, gdyby kontradmirał Unrug nakazał kapitulację Oksywia, pułkownik Dąbek poszedłby do niewoli. Było inaczej: wszystko zależało od jego decyzji. Postąpił tak, jak nakazywał honor polskiego oficera i dlatego to on jest bohaterem, a nie - Sucharski.
I przynajmniej ja z takich jak Sucharski nigdy wzoru nie brałem i brać nie zamierzam.
Czym innym zresztą jest sytuacja, gdy wyższy rangą dowódca nakazuje kapitulację, a czym innym, gdy takiego polecenia nie ma i walka trwa.
Wbrew woli Sucharskiego Westerplatte broniło się dalsze pięć dni, a straty Niemców były znacznie wyższe, niż relatywnie małe straty polskie.
Oczywiście, jest to sprawa do dyskusji, ale w sumie chodziło o to, że się walczy do końca.
Japońscy oficerowie zaprzestali walki, gdy Japonia skapitulowała i nie robili na ogół harakiri, ale wcześniej walczyli z niespotykaną gdzie indziej determinacją. Być może, gdyby kontradmirał Unrug nakazał kapitulację Oksywia, pułkownik Dąbek poszedłby do niewoli. Było inaczej: wszystko zależało od jego decyzji. Postąpił tak, jak nakazywał honor polskiego oficera i dlatego to on jest bohaterem, a nie - Sucharski.
I przynajmniej ja z takich jak Sucharski nigdy wzoru nie brałem i brać nie zamierzam.
Jak się wydaje, Pan mnie chyba nie do końca zrozumiał. Gdyby dowódca Armii ,,Prusy" gen. Dąb Biernacki lub dowódca 85 pułku piechoty płk Kruk-Śmigla wydali rozkaz o kapitulacji, mój Ojciec by posłusznie poszedł do niewoli. Ale skoro takiego rozkazu nie było, obowiązek oficerski i honor nakazywały walczyć do końca i Ojciec trafił do niewoli tylko dlatego, że został przez Niemców ciężko ranny i nieprzytomny zdjęty z pola walki.
Poza tym, ja nie chcę się wdawać w dyskusję na ten temat, tylko stwierdziłem, że taki był etos przedwojennego polskiego oficera.
Kwestia jego oceny jest względna. Ja to pochwalam i dla mnie bohaterami są Dąbek, Raginis czy-Hubal, a nie Sucharski.
Nieprzypadkowo Sucharski był w jenieckich oflagach ostentacyjnie ignorowany, a i w II Korpusie we Włoszech został przyjęty dosyć chłodno, bynajmniej nie jako bohater.
Poza tym, ja nie chcę się wdawać w dyskusję na ten temat, tylko stwierdziłem, że taki był etos przedwojennego polskiego oficera.
Kwestia jego oceny jest względna. Ja to pochwalam i dla mnie bohaterami są Dąbek, Raginis czy-Hubal, a nie Sucharski.
Nieprzypadkowo Sucharski był w jenieckich oflagach ostentacyjnie ignorowany, a i w II Korpusie we Włoszech został przyjęty dosyć chłodno, bynajmniej nie jako bohater.
W nawiązaniu do informacji nt. poszukiwania wraku pancernika Schleswig-Holstein
http://www.tvn24.pl/12690,1564239,0,1,o ... omosc.html
http://www.polskatimes.pl/dziennikbalty ... ,id,t.html
I w tym wątku pojawia się nazwisko Podhorskiego.
http://www.tvn24.pl/12690,1564239,0,1,o ... omosc.html
http://www.polskatimes.pl/dziennikbalty ... ,id,t.html
I w tym wątku pojawia się nazwisko Podhorskiego.
Poczytałem, co nieco nowych i starych notatek i mam własne zdanie na temat Westerplatte..
Oczywiście ku radości tych co narzekają na małą ilość wpisów na forum..
Westerplatte było placówką z góry przeznaczoną do odstrzału...
Kierowani tam byli wyłącznie kawalerzy jedynie por.Leon Pająk był ożeniony w sierpniu 1939 i dlatego miał opuścić placówkę we wrześniu..
W planach dowództwa pojawiła się wizja,że wszyscy mają zginąć śmiercią męczeńską by pokazać jacy Niemcy są niedobrzy i wtedy może zachód się zlituje i Polsce pomoże..
Żeby załoga nie miała wątpliwości co do zamiaru władzy 26 sierpnia podjęto decyzję o wycofaniu z Pomorza grupy Skwarczyńskiego która w składzie dwóch dywizji piechoty i brygady kawalerii mogła by ewentualnie pomóc obrońcom..
Ta decyzja to był wyrok śmierci i załoga została spisana na straty...
Trzeciego dnia obrony marszałek Rydz -Śmigły obiecał załodze Virtuti Militari dla każdego..by dodać odwagi...
W gazetach warszawskich ukazały się nekrologi informujące o bohaterskiej śmierci bohaterskiej załogi Westerplatte("Kurier Warszawski 10.09.1939 ?)..
A teraz wracając do tematu kto dowodził,moim zdaniem to
major Sucharski chciał oszczędzić załogę i poddać placówkę,kapitan Dąbrowski chciał wykonać rozkaz czyli dać się zabić samemu i innym,
zwyciężył zdrowy rozsądek..
Czyli Sucharski i to on był dowódcą...
Zresztą przyjmując rozumowanie z wojny 1920 , kto dowódca ten dowodzi..
Prawdopodobnie o tym miał być film,ale prawda nie może się ukazać,
bo przecież teraz jest "trynd" chwalenia przedwojennego porządku i obu marszałków a zwłaszcza pierwszego..
Oczywiście ku radości tych co narzekają na małą ilość wpisów na forum..
Westerplatte było placówką z góry przeznaczoną do odstrzału...
Kierowani tam byli wyłącznie kawalerzy jedynie por.Leon Pająk był ożeniony w sierpniu 1939 i dlatego miał opuścić placówkę we wrześniu..
W planach dowództwa pojawiła się wizja,że wszyscy mają zginąć śmiercią męczeńską by pokazać jacy Niemcy są niedobrzy i wtedy może zachód się zlituje i Polsce pomoże..
Żeby załoga nie miała wątpliwości co do zamiaru władzy 26 sierpnia podjęto decyzję o wycofaniu z Pomorza grupy Skwarczyńskiego która w składzie dwóch dywizji piechoty i brygady kawalerii mogła by ewentualnie pomóc obrońcom..
Ta decyzja to był wyrok śmierci i załoga została spisana na straty...
Trzeciego dnia obrony marszałek Rydz -Śmigły obiecał załodze Virtuti Militari dla każdego..by dodać odwagi...
W gazetach warszawskich ukazały się nekrologi informujące o bohaterskiej śmierci bohaterskiej załogi Westerplatte("Kurier Warszawski 10.09.1939 ?)..
A teraz wracając do tematu kto dowodził,moim zdaniem to
major Sucharski chciał oszczędzić załogę i poddać placówkę,kapitan Dąbrowski chciał wykonać rozkaz czyli dać się zabić samemu i innym,
zwyciężył zdrowy rozsądek..
Czyli Sucharski i to on był dowódcą...
Zresztą przyjmując rozumowanie z wojny 1920 , kto dowódca ten dowodzi..
Prawdopodobnie o tym miał być film,ale prawda nie może się ukazać,
bo przecież teraz jest "trynd" chwalenia przedwojennego porządku i obu marszałków a zwłaszcza pierwszego..
To nie chodzi o prawde. Zwyczajnie w tym samym czasie scenariusz filmu o Westerplatte napisal M. Wójtowicz-Podhorski, dyzurny historyk premiera.Znacie jego komiks "Westerplatte- zaloga smierci"? Jego slowo bylo decydujace czy film ma powstac, czy nie. Oczywiscie zlikwidowal rywala. Niby spec od Westerplatte(tak twierdzi), jednak latarnia sygnalowa która w 1939 stala na terenie placówki, wedlug niego nie jest obiektem historycznym, i na odtworzonym Muzeum Pola Bitwy latarni zabraknie. Moze kolor sie nie podoba?marlog pisze: Prawdopodobnie o tym miał być film,ale prawda nie może się ukazać,
Dlaczego wokól tego filmu takie zamieszanie? Nikt go nie widzial, a nikomu sie nie podoba. Czyzby dlatego ze mial ukazac ze zaloge stanowili zwyczajni ludzie ze swoimi slabostkami, a nie herosi?
Pan Drzycimski, były minister u Wałęsy i historyk, który specjalizuje się w najnowszej historii Polski, autor m. in. kilku książek i albumów o Westerplatte, do niedawna zresztą gorący obrońca mjr Sucharskiego, z czego się zaczął wycofywać, był wręcz wstrząśnięty lekturą scenariusza autorstwa p. Chochlewa i jak powiedział, przez kilka dni nie mógł się uspokoić i znaleźć dla siebie miejsca.
Po co pisać niesprawdzone bzdury i obrażać człowieka, dzięki któremu w ogóle powstanie Muzeum Pola Bitwy o Westerplatte, którego teren odzyska historyczny wygląd plus odszukane przez Pana Wójtowicza-Podhorskiego cenne historyczne pamiątki.
Takie brednie jakie w scenariuszu popisał Paweł Chochlew mogą się urodzić tylko w umyśle potencjalnego pacjenta szpitala specjalnej troski, albo jako rezultat wyjątkowo złej woli.
I to jest oczywiste dla każdego, kto choć raz w życiu był w ogniu prawdziwej walki (a ja byłem w Grudniu'70) albo w stanie śmiertelnego zagrożenia (a ja bywałem na statku). W takich chwilach nikt nie ma ochoty na erotomańskie wygłupy tylko myśli o tym, jakby cało z tego wynieść głowę.
Nad scenariuszem rodzaju fabularyzowanego dokumentu o Westerplatte zespół Pana Wójtowicza-Podhorskiego pracował od dawna. Możliwe, że albo p.Chochlew ten pomysł podłapał, albo raczej jego film, który miał być finansowany przez jakąś szemraną międzynarodową (?) spółkę, miał być zamierzonym paszkwilem na polską armię.
W ogóle, to gdy po latach wytężonej pracy i ogromnych sukcesach Pana Wójtowicza-Podhorskiego był on bliski ostatecznego sukcesu, nagle znalazło się wielu chętnych do zdyskontowania tego sukcesu. Nagle ni w pięć ni w dziesięć jakieś grono ze Szczecina, które do tej pory w ogóle się Westerplatte nie interesowało i nic dla Westerplatte nie uczyniło, zapragnęło popłynąć na wrak pancernika, gdy tymczasem wyprawa Pana Wójtowicza-Podhorskiego akurat stamtąd wracała.
Zupełnie nieoczekiwanie dyrektorem Muzeum zrobiono jakiegoś absolutnie niekompetentność chłystka z PO, który do tej pory nic wspólnego z tymi sprawami nie miał, za to będzie miał bardzo wysoką gażę. Do tego, zerwano jakąkolwiek współpracę z Panem Wójtowiczem-Podhorskim i jego stowarzyszeniem, które wszystko właściwie przygotowało.
Jest to po prostu jeden wielki skandal i ja dawno już napisałem, że w sprawę z urzędu powinien wkroczyć prokurator generalny.
Po co pisać niesprawdzone bzdury i obrażać człowieka, dzięki któremu w ogóle powstanie Muzeum Pola Bitwy o Westerplatte, którego teren odzyska historyczny wygląd plus odszukane przez Pana Wójtowicza-Podhorskiego cenne historyczne pamiątki.
Takie brednie jakie w scenariuszu popisał Paweł Chochlew mogą się urodzić tylko w umyśle potencjalnego pacjenta szpitala specjalnej troski, albo jako rezultat wyjątkowo złej woli.
I to jest oczywiste dla każdego, kto choć raz w życiu był w ogniu prawdziwej walki (a ja byłem w Grudniu'70) albo w stanie śmiertelnego zagrożenia (a ja bywałem na statku). W takich chwilach nikt nie ma ochoty na erotomańskie wygłupy tylko myśli o tym, jakby cało z tego wynieść głowę.
Nad scenariuszem rodzaju fabularyzowanego dokumentu o Westerplatte zespół Pana Wójtowicza-Podhorskiego pracował od dawna. Możliwe, że albo p.Chochlew ten pomysł podłapał, albo raczej jego film, który miał być finansowany przez jakąś szemraną międzynarodową (?) spółkę, miał być zamierzonym paszkwilem na polską armię.
W ogóle, to gdy po latach wytężonej pracy i ogromnych sukcesach Pana Wójtowicza-Podhorskiego był on bliski ostatecznego sukcesu, nagle znalazło się wielu chętnych do zdyskontowania tego sukcesu. Nagle ni w pięć ni w dziesięć jakieś grono ze Szczecina, które do tej pory w ogóle się Westerplatte nie interesowało i nic dla Westerplatte nie uczyniło, zapragnęło popłynąć na wrak pancernika, gdy tymczasem wyprawa Pana Wójtowicza-Podhorskiego akurat stamtąd wracała.
Zupełnie nieoczekiwanie dyrektorem Muzeum zrobiono jakiegoś absolutnie niekompetentność chłystka z PO, który do tej pory nic wspólnego z tymi sprawami nie miał, za to będzie miał bardzo wysoką gażę. Do tego, zerwano jakąkolwiek współpracę z Panem Wójtowiczem-Podhorskim i jego stowarzyszeniem, które wszystko właściwie przygotowało.
Jest to po prostu jeden wielki skandal i ja dawno już napisałem, że w sprawę z urzędu powinien wkroczyć prokurator generalny.