Ranking polskich dowódców września 1939r.
Ranking polskich dowódców września 1939r.
Dodając ten temat chciałbym wysłuchać waszych opinii na temat polskich dowódców biorących udział w Kampanii Wrześniowej. Który generał waszym zdaniem najbardziej sie wykazał i najlepiej wykonywał postawione mu zadania. Osobiście stawiam na gen. Szyllinga, ponieważ mimo niemieckich prób okrązenia Armii "Kraków" wyprowadził ją ze Śląska i Zachodniej Małopolski przy stosunkowo niewielkich stratach. Umiejętnie bronił Śląska przez pierwsze dni września biorąc pod uwagę ilość sił zaangażowanych przeciw jego zgrupowaniu.
Oczywiście nie ujmuję nic gen. Kutrzebie ale zwracam uwagę na to, że przez pierwszy tydzień Armia "Poznań" nie była zbytnio "uciskana" przez Niemców. Stwierdzam również, że dowódca Armii "Lublin" - gen. Piskor także wzorowo wypełnił swój obowiązek. Mimo słabości taktyczno - operacyjnej jego zgrupowanie skutecznie stawiało opór wojskom niemieckim forsującym Wisłę. Na pochwałę zasługuje również jego dowodzenie wojskami polskimi w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim w dniach 18 - 20 września.
Oczywiście nie ujmuję nic gen. Kutrzebie ale zwracam uwagę na to, że przez pierwszy tydzień Armia "Poznań" nie była zbytnio "uciskana" przez Niemców. Stwierdzam również, że dowódca Armii "Lublin" - gen. Piskor także wzorowo wypełnił swój obowiązek. Mimo słabości taktyczno - operacyjnej jego zgrupowanie skutecznie stawiało opór wojskom niemieckim forsującym Wisłę. Na pochwałę zasługuje również jego dowodzenie wojskami polskimi w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim w dniach 18 - 20 września.
Z dowódców armii dzisiaj chyba najwyżej oceniany jest Szylling. Warto nadmienić, że przedwojenne opinie raczej nie wróżyły mu takiego "awansu". Jako czarny koń zwykle opisywany był Bortnowski, który we wrześniu jednak zawiódł oczekiwania.
Myślę, że warto dyskusję prowadzić dwutorowo - dyskutując równolegle:
1. o dowódcach armii
2. o dowódcach wielkich jednostek czyli o dowódcach dywizji piechoty i brygad kawalerii (oraz WBPM), co oznaczałoby, że włączymy do akcji również niektórych pułkowników, ale chyba nic złego się nie stanie.
Myślę, że warto dyskusję prowadzić dwutorowo - dyskutując równolegle:
1. o dowódcach armii
2. o dowódcach wielkich jednostek czyli o dowódcach dywizji piechoty i brygad kawalerii (oraz WBPM), co oznaczałoby, że włączymy do akcji również niektórych pułkowników, ale chyba nic złego się nie stanie.
Panowie jak już ranking to ustalmy jakieś kryteria, punkty inaczej to wszystko się pozaciera. Każdy z dowódców był w totalnie innej sytuacji. Borntkowski został zmiażdżony w korytarzu i sie załamał psychicznie. Kutrzebie Niemcy odpuścili wiec miał czas pokombinować. Szyling ładnie się cofał bo miał dogodny teren do opóźniania, dobrze wyposażoną armię.
Wszyscy wieszają psy na Dębie-Biernackim ale też trzeba mu oddać sprawiedliwość. Facet był cham i świnia na potęgę ale jako dowódca kombinował w pierwszych dniach całkiem, całkiem tylko Naczelny Wódz mu ostro mieszał. Gdyby dane było mu wykonać swoje założenia miał by spore szanse na sukces, niestety dostał rozkazy z "góry". Wydając sprzeczne rozkazy pokonał się sam. Dąb był dowódcą agresywnym.
Bardzo dobrze pokazał się moim zdaniem Kazimierz Sosnkowski zbierając zbierając do kupy resztki po innych i tworząc jakąś sensowną całość w totalnym chaosie.
Aby oddać sprawiedliwość naszym dowódcą, trzeba by najpierw przestudiować dokładnie najnowsze opracowania dotyczące polskich armii we wrześniu. Posługując się uogólnieniami albo opiniami niektórych mało obiektywnych autorów rodem z PRL, łatwo wydać niesprawiedliwy werdykt.
Dragon1 pisze: Gdyby nie daj Boże na miejscu Kutrzeby był Dąb-Biernacki to o zwrocie zaczepnym nad Bzurą nikt by chyba dzisiaj nie wiedział.
Wszyscy wieszają psy na Dębie-Biernackim ale też trzeba mu oddać sprawiedliwość. Facet był cham i świnia na potęgę ale jako dowódca kombinował w pierwszych dniach całkiem, całkiem tylko Naczelny Wódz mu ostro mieszał. Gdyby dane było mu wykonać swoje założenia miał by spore szanse na sukces, niestety dostał rozkazy z "góry". Wydając sprzeczne rozkazy pokonał się sam. Dąb był dowódcą agresywnym.
Bardzo dobrze pokazał się moim zdaniem Kazimierz Sosnkowski zbierając zbierając do kupy resztki po innych i tworząc jakąś sensowną całość w totalnym chaosie.
Aby oddać sprawiedliwość naszym dowódcą, trzeba by najpierw przestudiować dokładnie najnowsze opracowania dotyczące polskich armii we wrześniu. Posługując się uogólnieniami albo opiniami niektórych mało obiektywnych autorów rodem z PRL, łatwo wydać niesprawiedliwy werdykt.
Invictus ma wiele racji.
Moim zdaniem gen. Kutrzeba nie zasługuje na takie peany jakie teraz na jego cześć się wykrzykuje. Zauważcie, że kiedy sytuacja nad Bzurą zaczęła się "kaszanić" próbował zdać dowództwo na gen. Bortnowskiego. Ten przytomnie odmówił (po uprzednim zapoznaniu się z sytuacją). Tak to widzę.
Gen. Sosnkowski bez wątpienia był jedną z wyróżniających się postaci w tym konflikcie.
Moim zdaniem gen. Kutrzeba nie zasługuje na takie peany jakie teraz na jego cześć się wykrzykuje. Zauważcie, że kiedy sytuacja nad Bzurą zaczęła się "kaszanić" próbował zdać dowództwo na gen. Bortnowskiego. Ten przytomnie odmówił (po uprzednim zapoznaniu się z sytuacją). Tak to widzę.
Gen. Sosnkowski bez wątpienia był jedną z wyróżniających się postaci w tym konflikcie.
Generał Kutrzeba jest tu klasycznym przykładem złego przydziału etatów w Wojsku Polskim. Albo jak kto woli, takiego polskiego pecha narodowego, gdzie dla elit interesy polityczne są ważniejsze od interesu państwa. Tu przykład Władysława Sikorskiego.
Tadeusz Kutrzeba doskonały kandydat na szefa sztabu ale już nie na dowódce armii.
Kazimierz Sosnkowski doskonały dowódca polowy marnował się na jakichś etatach za biurkiem od ładnych paru lat.
Władysław Sikorski również bardzo dobry dowódca polowy z silnym zapleczem politycznym doskonały na Naczelnego Wodza. Potrafił na polu bitwy i w gabinecie.
Niesamowity był fart z Walerianem Czumą, że właśnie ten człowiek nagle został dowódcą obrony stolicy.
Było też kilku pułkowników doskonale obsadzonych na stanowiskach jak Stanisław Maczek, Stefan Rowecki, Stanisław Sosabowski.
Nie wiem jak ocenić Stachiewicza ale wydaje mi się że był Rydza wart...
Trochę pochwaliłem muszę więc dodać, że wystarczy taki jeden Rómmel aby przegrać wojnę...
Kilku wysokich dowódców nie wytrzymało psychicznie po klęskach jakie doznali w ciągu kilku dni zwalił im się cały świat tu: Młot-Fijałkowski, Bortnowski...
Taki ranking nic nie pokazuje. Zbyt wiele czynników do rozpatrywania i przypadku. Nasi dowódcy byli często za starzy, nie mieli stosownej broni a już na pewno łączności. I jak tu oceniać człowieka, który był stary, ślepy i nagi za to jak chodził w pokrzywach.
Tadeusz Kutrzeba doskonały kandydat na szefa sztabu ale już nie na dowódce armii.
Kazimierz Sosnkowski doskonały dowódca polowy marnował się na jakichś etatach za biurkiem od ładnych paru lat.
Władysław Sikorski również bardzo dobry dowódca polowy z silnym zapleczem politycznym doskonały na Naczelnego Wodza. Potrafił na polu bitwy i w gabinecie.
Niesamowity był fart z Walerianem Czumą, że właśnie ten człowiek nagle został dowódcą obrony stolicy.
Było też kilku pułkowników doskonale obsadzonych na stanowiskach jak Stanisław Maczek, Stefan Rowecki, Stanisław Sosabowski.
Nie wiem jak ocenić Stachiewicza ale wydaje mi się że był Rydza wart...
Trochę pochwaliłem muszę więc dodać, że wystarczy taki jeden Rómmel aby przegrać wojnę...
Kilku wysokich dowódców nie wytrzymało psychicznie po klęskach jakie doznali w ciągu kilku dni zwalił im się cały świat tu: Młot-Fijałkowski, Bortnowski...
Taki ranking nic nie pokazuje. Zbyt wiele czynników do rozpatrywania i przypadku. Nasi dowódcy byli często za starzy, nie mieli stosownej broni a już na pewno łączności. I jak tu oceniać człowieka, który był stary, ślepy i nagi za to jak chodził w pokrzywach.
Z tym "hymnem" o wodzu polowym wstrzymałbym się. Sikorski podczas II wś nie dowodził w polu. A jak różna to była wojna od tej z sowietami w 1920 roku chyba każdy interesujący się tematem wie.Władysław Sikorski również bardzo dobry dowódca polowy z silnym zapleczem politycznym doskonały na Naczelnego Wodza. Potrafił na polu bitwy i w gabinecie.
Sosnkowski miał wielki szacunek wśród wyższych władz wojskowych. To był bardzo zdolny dowódca czego dowiódł już podczas Wielkiej Wojny. Jednak jego zachwianie podczas zamachu majowego (nieudana próba samobójstwa) zmusiło do wielkiej rezerwy wobec tego człowieka. Może powstało pytanie: Czy dając temu człowiekowi odpowiedzialność nad większym związkiem, w razie niepowodzenia nie strzeli sobie w łeb? Mając do czynienia z tego typu człowiekiem nie wiadomo co może "strzelić" mu do łba. A szukać i zaznajamiać z sytuacją, położeniem, możliwościami i rozkazami następcę to chyba mała przyjemność. Bo czasu nie ma.Kazimierz Sosnkowski doskonały dowódca polowy marnował się na jakichś etatach za biurkiem od ładnych paru lat.
Sosnkowski zasługuje na szacunek, jak najbardziej. Ale nie miejmy za złe ówczesnym władzom, że Jemu od początku nie powierzyli dowodzenia frontowymi jednostkami. Oni nie byli jasnowidzami.
Pozdrawiam
Wydając taką opinię nie sugerowałem się jego dokonaniami w 1920 roku. O tym jaki miał pogląd na wojnę jemu współczesną możesz przeczytać w jego książkach z lat trzydziestych.qrak pisze:Z tym "hymnem" o wodzu polowym wstrzymałbym się. Sikorski podczas II wś nie dowodził w polu. A jak różna to była wojna od tej z sowietami w 1920 roku chyba każdy interesujący się tematem wie.
Polska i Francja w przeszłości i w dobie współczesnej (1931)
Przyszła wojna - jej możliwości i charakter oraz związane z nimi zagadnienia obrony kraju (1934)
Szczególnie ta druga pozycja pokazuje, ze był światłym nie tylko człowiekiem ale i dowódcą o szerokich horyzontach. Marszałek Charles de Gaulle też niespecjalnie na dowodził się w polu. Ale zdobył szacunek i uznanie opracowując założenia dla jednostek pancernych. Z których skorzystał Guderian.
Jest z tym związana nawet historia, którą opowiadał Sikorski w Londynie. Pewnego dnia już po upadku Francji, kiedy obaj panowie znajdywali się w podobnej sytuacji, generał de Gaulle złożył Sikorskiemu wizytę pokazując list od Guderiana wysłany z Paryża w którym dziękował on francuzowi za tak doskonałą lekturę dzięki, której mógł pokonać Francję.
Co do Kazimierz Sosnkowskiego jakiś czas temu rozpisałem się ostro na temat jego osoby w jednym z tematów. Opisałem tam mniej więcej jak to było z tym postrzałem i dlaczego jego dalsza kariera wyglądała tak a nie inaczej. Była to sprawa bardzo zawiła a najogólniej mówiąc. Ten generał zawsze kreował się na osobę stojącą ponad podziałami. Przez co wiele tracił.