Zarzuce. Obecny sojusznik nigdy nie dopusci, abysmy sie uniezaleznili od ich przemyslu zbrojeniowego. Czy jest nas stac na kupowanie wyremontowanych samolotów o ok.20% drozsze od innych, fabrycznie nowych, tylko dla nas wyprodukowanych, które nam oferowano? No i szkolenie personelu, tylko za oceanem, za gruba kase. oczywiscie stac nas na darmowe przejecie stacji nadawczo - odbiorczych od USA. Jest tylko maly problem. Kazda usterke nalezy zglaszac do producenta, i kazda naprawa jest platna. W koszt naprawy wchodzi : Przyjazd konsultanta z Warszawy (rzecz dzieje sie w Inowroclawiu), przylot ekipy ze Stanów i koszt czesci wymienianych. Najczesciej sa to bezpieczniki do kupienia w sklepie za 12-15 zl. Niezly uklad? Tak to nawet poprzedni sojusznik sie nie urzadzil.wallenrod.69 pisze:A czy było nas stać na zakup radzieckich samolotów, by w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych być drugim filarem Układu Warszawskiego? Kupowano samoloty bez możliwości ich rozwoju. A nie zarzucasz teraz braku troski o polski przemysł lotniczy i rozwoju myśli lotniczej, hamowanej nie warunkami wewnętrznymi tylko troską "sojusznika" by za bardzo się nie usamodzielnić od dostaw ze wschodu?? Na przełomie lat 20-tych i 30-tych udało się, lecz wtedy decyzje podejmowaliśmy suwerennie...Horus pisze: A czy byloby nas stac na uruchomienie produkcji "Grota"?
Nie bede wnikal kiedy bylo lepiej, a kiedy gorzej. W sumie po za jezykiem komend w armii niewiele sie zmienilo. Moze tylko to ze ZSRR potrzebowaloby jeszcze chyba 50 lat niepodzielnego panowania, zeby rozbic przemysl w takim stopniu, jak udalo sie nam w latach 1990-99.