karabin przeciwpancerny
Poza tym... skoro Niemcy w naszych koncepcjach przed, powiedzmy, póxnym 1938 rokiem, mieli być zdecydowanie drugorzędnym sojusznikiem, a główna agresja miała przyjść ze wschodu..., to może nasi strzelcy Urów poznawali ( nie wszyscy oczywiście, ale pewnie wielu ) słabe punkty nie Sd. Kfz. 231, Pz. III, Pz. IV, Pz. I , Pz. 35 (t) czy Pz. II... ale sowieckich BA- 20, T- 26, BT- 5, BT- 2, BT- 7, T- 28, T- 35 itp. ?. Wtedy pewna ich bezradność ( zwłaszcza w piechocie ) wobec niemieckich czołgów może mieć logiczne wytłumaczenie.
Nie podejrzewam, żeby nasi strzelcy poznawali jakiekolwiek słabe strony w jakichkolwiek wozach bojowych jakichkolwiek państw.flugzeug30 pisze:Poza tym... skoro Niemcy w naszych koncepcjach przed, powiedzmy, póxnym 1938 rokiem, mieli być zdecydowanie drugorzędnym sojusznikiem, a główna agresja miała przyjść ze wschodu..., to może nasi strzelcy Urów poznawali ( nie wszyscy oczywiście, ale pewnie wielu ) słabe punkty nie Sd. Kfz. 231, Pz. III, Pz. IV, Pz. I , Pz. 35 (t) czy Pz. II... ale sowieckich BA- 20, T- 26, BT- 5, BT- 2, BT- 7, T- 28, T- 35 itp. ?. Wtedy pewna ich bezradność ( zwłaszcza w piechocie ) wobec niemieckich czołgów może mieć logiczne wytłumaczenie.
Broń i sprzęt przeciwnika był dla "naszych" tajny, tak samo jak własny sprzęt. Np. nasi lotnicy nie byli generalnie zapoznawani z sylwetkami maszyn wroga ( czy to ze wschodu czy z zachodu ). To już nawet nie jest dziwne, tylko głupio skandaliczne.
Natomiast bezradność ( wcale nie taka nagminna ) naszej piechoty wobec czołgów n-pla wynikała raczej z braku przygotowania psychicznego na takie spotkanie. Poprostu nie prowadzono w tym zakresie szkoleń i ćwiczeń. Na usprawiedliwienie można podać fakty ( np. w bitwie nad Bzurą ), gdzie i żołnierze niemieccy potrafili "panikować" na widok kilku polskich tankietek. Oswojenie się wojska ( każdego wojującego państwa ), z czołgiem jako przeciwnikiem, nastąpiło dopiero w toku wojny. Początek wojny to zasadniczo popadanie w skrajności: albo przesadna "panika" na widok broni pancernej, albo zupełne jej lekceważenie.
- Von Slavek
- Porucznik
- Posty: 485
- Rejestracja: pt lut 09, 2007 3:27 pm
Poznawali to słabe strony najwyżej płyt pancernych Zresztą co za różnica czy jest to T-26 czy Pz II oba niemal tej samej klasy?
Skąd ta informacja? Z tego co mi wiadomo to sylwetek samolotów nie znała obrona plot i to tylko zakładów przemysłowych która składała się z jednorazowo przeszkolonych pracowników i to ci panowie zadawali największe straty naszemu lotnictwu. Inna sprawa że był to poważny błąd powierzać taki sprzęt amatoromNp. nasi lotnicy nie byli generalnie zapoznawani z sylwetkami maszyn wroga ( czy to ze wschodu czy z zachodu ). To już nawet nie jest dziwne, tylko głupio skandaliczne.
A wystarczy poczytać niektóre wspomnienia. Por. Borowski z BP: "Zerżnąłem awionetkę, ale to ona pierwsza zaczęła ( Bf-109 )", albo Ppor. Palusiński (BP)"Zestrzeliłem Heinkla, dla mnie wszystkie wtedy to były Heinkle", czy ppor. Skalski walczący z Dornierami ( Me-110 ), ppor. Król "Bombowiec atakuje?. Coś tu jest nie tak... ( Me-110 )" itd. W końcu to są relacje oficerów, i to nie byle jakich. O znajomości maszyn niemieckich przez piechotę to w ogóle należy zapomnieć. Strzelali do wszystkiego co latało.Von Slavek pisze:Poznawali to słabe strony najwyżej płyt pancernych Zresztą co za różnica czy jest to T-26 czy Pz II oba niemal tej samej klasy?
Skąd ta informacja? Z tego co mi wiadomo to sylwetek samolotów nie znała obrona plot i to tylko zakładów przemysłowych która składała się z jednorazowo przeszkolonych pracowników i to ci panowie zadawali największe straty naszemu lotnictwu. Inna sprawa że był to poważny błąd powierzać taki sprzęt amatoromNp. nasi lotnicy nie byli generalnie zapoznawani z sylwetkami maszyn wroga ( czy to ze wschodu czy z zachodu ). To już nawet nie jest dziwne, tylko głupio skandaliczne.
Ale wróćmy do kb ppanc.
- Von Slavek
- Porucznik
- Posty: 485
- Rejestracja: pt lut 09, 2007 3:27 pm
A wystarczy poczytać niektóre wspomnienia. Por. Borowski z BP: "Zerżnąłem awionetkę, ale to ona pierwsza zaczęła ( Bf-109 )", albo Ppor. Palusiński (BP)"Zestrzeliłem Heinkla, dla mnie wszystkie wtedy to były Heinkle", czy ppor. Skalski walczący z Dornierami ( Me-110 ), ppor. Król "Bombowiec atakuje?. Coś tu jest nie tak... ( Me-110 )" itd. W końcu to są relacje oficerów, i to nie byle jakich. O znajomości maszyn niemieckich przez piechotę to w ogóle należy zapomnieć. Strzelali do wszystkiego co latało.
Redagowane w czasach PRL... Nawet w latach trzydziestych była prasa poświęcona lotnictwu działająca dużo prężniej niż dziś, a w niej pojawiały się wszelkie nowości typu Spitfire, Hurricane, były relacje prasowe z wystaw lotniczych chociażby z najsłynniejszego w Paryżu, lotników pewnie ten temat interesował wątpię żeby byli na poziomie 5 letniego dziecka, choć nie mówię cenzura z propaganda działały całkiem sprawnie min, o wymienionym wyżej Spitfire pisano że ma prędkość maksymalną na poziomie 480 km/h, utrzymywanie w 1939 że P-11 budzi za granica szacunek i respekt dzięki swej zwrotności i nowoczesności konstrukcji, a przewaga ilościowa Niemców w 1939 miała być redukowano przewagą jakościową naszego lotnictwa.
Wracajmy jednak do dyskusji na temat karabinu ppanc
- Von Slavek
- Porucznik
- Posty: 485
- Rejestracja: pt lut 09, 2007 3:27 pm
Mam kieszonkową encyklopedię lotnictwa z lat 30-ych. Nie ma w niej Me-109, bo go jeszcze nie było, ale publikacja stanowić może pewne źródło wiedzy o współczesnych sobie maszynach. Doedukowanie naszych pilotów już tylko na poziomie tego typu literatury powinno wykluczyć zaistnienie opisanych przez Leszka sytuacji. Nie chce mi się wierzyć, że lotnictwo, a już niewątpliwie, że sami piloci nie sięgnęli po coś więcej niż publikacje popularne. Zatem, albo opisane zajścia są powiedzmy koloryzowane, albo u ich podstaw leżały stres i adrenalina, a nie luki w szkoleniu. Taka tam moja dedukcja... mogę się mylić oczywiście.
Jagmin - dokladnie.
Powracajac do czolgow. Tablice pogladowe czolgow byly, byly drukowane wieloseryjnie i na pewno nie byly tajne. Mozna je sobie obejrzec do dzis. Podejrzenia Flugzeuga sa trafne, pamietam tylko pojazdy sowieckie.
Pozatym regulamin piechoty (jestem na 90% pewien ale mogl to byc ewentualnie inny dokument, sprawdze) bardziej ogolnikowo opisywal gdzie nalezy celowac gdy sie ostrzeliwuje jakikolwiek czolg. W niczym pod tym wzgledem to sie nie roznil od tego co bylo w niemieckiej instrukcji zwalczania czolgow wydanej po raz pierwszy bodajze w 1942 czy3.
To samo mozna powieziec o piechocie niemieckiej i czesto artylerii plot. Ma to wiecej wspolnego z brakiem otrzaskania z wojna niz wyszkoleniem.O znajomości maszyn niemieckich przez piechotę to w ogóle należy zapomnieć. Strzelali do wszystkiego co latało.
Powracajac do czolgow. Tablice pogladowe czolgow byly, byly drukowane wieloseryjnie i na pewno nie byly tajne. Mozna je sobie obejrzec do dzis. Podejrzenia Flugzeuga sa trafne, pamietam tylko pojazdy sowieckie.
W pojazdach byly stosowane plyty pancerne roznych grubosci w roznych miejscach. I w roznych miejscach byly umieszczone czule czesci jak zaloga, naped, paliwo i amunicja. Nie musze chyba tlumaczyc dlaczego znajomosc takich detali jest pozyteczna przy ostrzeliwaniu pojazdu?Poznawali to słabe strony najwyżej płyt pancernych Zresztą co za różnica czy jest to T-26 czy Pz II oba niemal tej samej klasy?
Pozatym regulamin piechoty (jestem na 90% pewien ale mogl to byc ewentualnie inny dokument, sprawdze) bardziej ogolnikowo opisywal gdzie nalezy celowac gdy sie ostrzeliwuje jakikolwiek czolg. W niczym pod tym wzgledem to sie nie roznil od tego co bylo w niemieckiej instrukcji zwalczania czolgow wydanej po raz pierwszy bodajze w 1942 czy3.
- Von Slavek
- Porucznik
- Posty: 485
- Rejestracja: pt lut 09, 2007 3:27 pm
Wszystko racja ale chyba się nie zrozumieliśmy, w ramach przeszkoleń dla strzelców wyborowych które odbywały się w sierpniu 1939, żołnierze ci nie strzelali do żadnych makiet czołgów a do zwykłych płyt pancernych, szkolenie to miało pokazać siłę karabinu ppanc w obliczu spodziewanego konfliktu, i to wszystko co chciałem przekazaćW pojazdach byly stosowane plyty pancerne roznych grubosci w roznych miejscach. I w roznych miejscach byly umieszczone czule czesci jak zaloga, naped, paliwo i amunicja. Nie musze chyba tlumaczyc dlaczego znajomosc takich detali jest pozyteczna przy ostrzeliwaniu pojazdu?
Pozatym regulamin piechoty (jestem na 90% pewien ale mogl to byc ewentualnie inny dokument, sprawdze) bardziej ogolnikowo opisywal gdzie nalezy celowac gdy sie ostrzeliwuje jakikolwiek czolg. W niczym pod tym wzgledem to sie nie roznil od tego co bylo w niemieckiej instrukcji zwalczania czolgow wydanej po raz pierwszy bodajze w 1942 czy3.