Podczas naszego natarcia, oczywiscie nie. Ale co w trakcie odwrotu? Odwrót nie zawsze moze przebiegac w lini wczesniejszego natarcia, a sluzby tylowe nie podazaja za czolgami w bezposredniej stycznosci z nimi. Przynajmniej ja sobie tego niewyobrazam. Jezeli czolg zostanie uszkodzony w niewielkim stopniu, czy ma zerwana gosienice, to chyba zaloga o ile nie ma bezposredniego zagrozenia moze chyba sama podjac naprawe? Czy tez ma sie natychmiast wycofac, moze uda sie odbic czolg w nastepnym natarciu, o ile nieprzyjaciel sam go nie sciagnie do siebie.wallenrod.69 pisze: Czy wyobrażasz sobie skoncentrowanie dostepnej siły ognia npla na wycofujących się właśnie polskich czołgistach po utracie czołgu, podczas gdy pozostałe atakują ich pozycje ? A może pościg za zbiegami, akurat pod lufki pozostałych maszyn ?
Zadaniem takiej załogi jest wydostanie się poza zasięg ostrzału i raczej nie prowokowanie npla do zajmowania się nimi...
I małe pytanko. Czy niemieccy czołgiści podczas działań we wrześniu, posiadali pmy z uwagi na powyższe trudości ?
7 TP posiadaly trzyosobowa zaloge, jezeli do naprawy bylo potrzebnych dwóch czlonków zalogi, zostaje jeden do ubezpieczenia wozu. Czy wystarczy mu pistolet? Wiem ze to moze sie rzadko lub wcale nie zdazyc, ale czy dlatego mamy dopuscic do grzechu zaniedbania? Zbyt dobrze uzbrojona zaloga jest w lepszej sytuacji niz niedozbrojona. Czy marynarze, ci "Baltytcy", czesto mieli okazje na morzu skorzystac z kb? Na Wichrze bylo ich 20, przynajmniej na taka liczbe natrafilem.
I odpowiedz na Twoje pytanko. Nie wiem. raz tylko czytalem w ksiazce (nie dokumentalnej, beletrystyka, podobno na podstawie wspomnien), o ostrzelaniu naszych zolnierzy z karabinu maszynowego, przez otwór w wiezy z unieruchomionego czolgu. Mozliwe ze to fantazja.