evanger pisze:Tak się przysłuchuję dyskusji, i nie wiem skąd te przekonanie o wyższości Karasia nad Łosiem w atakach na kolumny niemieckie?
Ja czegoś takiego tu nie wyczytałem. Piszemy, owszem, o tym, że atak na kolumny panc. n-pla z powodzeniem mógł wykonywać Karaś. O wyższości żadnej mowy nie ma. Chodzi o coś takiego jak : KOSZT = EFEKT ( widzę, że nawet duże bukwy już nie pomagają...). Łoś był za drogą "zabawką" na takie bojowe użycie. Osobiście w ataku na kolumny niemieckie bym wolał 3 Karasie zamiast jednego Łosia ( ten sam koszt ).
Trzy cele trudniejsze do trafienia z 1200 kg bomb lub jeden cel (Łatwiejszy do trafienia ) z 800 kg bomb ( jak lotnisko było dość "twarde' ).
Cały czas mówię o jednej rzeczy : na diabła nam najlepszy nawet drogi sprzęt, jeżeli nie mozemy go wykorzystać z tysiąca powodów (a takim sprzętem był Łoś) Łosia nie wykorzystaliśmy, bo przy tamtym stanie logistyki, zaplecza i braku koncepcji prowadzenia wojny ( braku pojęcia do czego słuzy lotnictwo ), wykorzystany być nie mógł. Pytanie więc czy był potrzebny czy nie, daje prościutka odpowiedź : NIE.
Karasie poniosły tak olbrzymie straty głównie z tego powodu, że były niemiłosiernie eksploatowane i działały w warunkach absolutnej przewagi wroga w powietrzu. Wykonały więcej samoloto-zadań niż Łosie i w stosunku do swego udźwigu zrzuciły na wroga wiecej bomb. Łosie wykorzystano w bardzo mizerny sposób.
I wszystkim szanownym adwersarzom powiadam ( żeby nie wyważali otwartych drzwi ) : samolot sam w sobie jest cacy ( jakby pozmieniać mu jeszcze parę rzeczy ), bardzo mi sie podoba itd. , natomiast w WARUNKACH polskich 1939 roku był kosztowną "zabawką", za którą mogliśmy mieć 2-3 razy więcej innych, dużo bardziej przydatnych nam samolotów. Jak ktoś tych zdań zrozumieć nie może, to niech kilka razy przeczyta, bo już sił brak tłumaczyć rzeczy oczywiste, na dodatek cały czas "na papierze", więc do sprwdzenia.
Mała "ściąga", co trzeba wiedzieć, żeby dać odpowiedź na pytanie zawarte w temacie:
1. Czy Polskę było stać na taki "schnellerbomber"?
2. Jaką mielismy "doktrynę lotniczą" ?
3. Jaki był stan szeroko pojętego zaplecza lotniczego w Polsce?
I tu lepiej powiem o co chodzi, bo znów jakiś "mądrala" we właściwy sobie sposób to odczyta . Zaplecze w tym wypadku to: bazy lotnicze z niezbędną "infrastrukturą", "twarde" lotniska, z których mogą startować cięższe samoloty, mobilne kompanie "lotniskowe" ( techniczne ), stan części zamiennych, ilość czołówek naprawczych ( i ich istnienie w ogóle ) itp. Do tego osłona plot. w postaci baterii-dyonów artylerii plot. Wyposażenie w sprzęt motorowy i mechaniczny ( takie tam "pierdółki" jak ciągniki lotniskowe, dźwigi do instalowania w samolotach bomb, cysterny paliwowe Z POMPAMI itp. Pompy podkreśliłem, bo ktokolwiek czytał coś o naszym lotnictwie w 1939 roku to wie jakie hece były z nalewaniem paliwa do "baków" samolotów. A przecież takie pompki to arcyskomplikowana rzecz ).
4. Ile było wyszkolonych załóg?
5. Ile Łosi wyprodukowano, a ile użyto? No i dlaczego właśnie tyle?
6. Do czego Łosi użyto, a do czego powinno się użyć?
7. Warto wiedzieć też w jaki sposób Łosi uzyto, jak już wiemy do czego. Tutaj "kula w łeb" zleceniodawcom i baty wykonawcom. Bo "szczypanie" wroga kluczami czy nawet pojedynczymi samolotami to czystej wody idiotyzm, a atakowanie Łosiem z "kosiaka" to najwyższej próby głupota ( choćby z najwiekszego patriotyzmu i bohaterstwa wynikała - bo kto każe patriocie być durniem? Chyba, że to efekt miernego szkolenia. Wtedy kula w łeb dowództwu jeszcze bardziej zasadna ).
Jeżeli rozpatrujemy potrzebę czegoś ( przydatność ) to zawsze bierze się pod uwagę koszt=efekt. Sentymenty sobie odłużcie na bok. Poproszę o naprawdę konkretne argumenty za Łosiem. I żadne tam bzdety, że "świetną maszyną był", bo nie był - był TYLKO dobry. Jakby się bardziej przy nim postarano był by świetny, owszem. I proszę mieć na uwadze rzecz podstawową: stosunek kosztów do efektów. Nie byliśmy nawet średnio-bogatym krajem. Bylismy poprostu biedni. Tym bardziej nasze wydatki powinny być racjonalne jak nigdy.