Post
autor: LESZEK » sob mar 21, 2009 2:24 pm
Jeżeli chodzi o rok 1939, to Polska wbrew pozorom była świetną i cenną partią. Tak dla Niemców , jak i dla Zachodu. Niestety Beck okazał się jak najgorszym ministrem spraw zagranicznych, jaki mógł się nam wtedy przytrafić. Umiejętne granie kartą niemiecką wobec Francji i Anglii mogło diametralnie zmienić naszą sytuację.
Stawiamy sprawę konkretnie. Otóż, Polska zagrożona jest ze strony Niemiec i ZSRR. Potrzebujemy minimum 60-70 dywizji, żeby stawić skuteczny opór. Ludzi mamy. Połowę WJ jesteśmy w stanie wystawić sami, drugą połowę musicie drogi Zachodzi wyposażyć nam wy. I tak wam się to opłaca, bo dajecie tylko sprzęt, a my najcenniejszy materiał ludzki. Jeżeli tego nie rozumiecie, to my niestety musimy skorzystać z alternatywy niemieckiej ( bo sowiecka nie wchodzi w grę ). W polityce nie ma sentymentów, liczy sie interes. A nasz jest taki, a nie inny - chodzi o byt narodu polskiego.
Tak więc, uprzejmie składamy zapotrzebowanie na: artylerię, sprzęt łączności, pojazdy mechaniczne, samoloty i silniki lotnicze. Do tego oczywiście "nieco" gotówki", bowiem wiele sprzętu mamy lepszej jakości niż wy i będziemy produkować go sami ( działka ppanc., broń strzelecka, niektóre pojazdy, samoloty i inny sprzęt wojskowy ), dlatego też potrzebujemy kasy na rozbudowę przemysłu wojennego i surowce. Na dodatek proszę jeszcze wyszkolić część naszych lotników ( bo się dopiero w tej materii rozbudowywujemy ). To wam panowie Francuzi i Anglicy bardziej się opłaca, niż byśmy mieli zostać sojusznikami Hitlera. Nie? To strasznie nam przykro, ale wiecie...interes państwa polskiego...sorry...
Beck jedyną sprawę jaką postawił konkretnie, to "NIE" wobec żądań niemieckich ( a tutaj własnie powinien zachować elastyczność ). Polska w stosunkach z Zachodem przyjmowała postawe "proszącą" jednocześnie flirtując z Niemcami. Nie dziwię się takiej, a nie innej postawie Anglii i Francji w związku z powyższym.
Piłsudski powiedział swym następcom: "Balansujcie jak długo się da, a jak już się nie da, to podpalcie świat". Niby jego "testament" wykonano podpalając świat. Ale wyglądało to tak, jakbym chciał podpalić jakiś wielki magazyn oblewając się benzyną i wpadając weń płonący z wrzaskiem : "gaście mnie, palę się!!!".
W każdym wypadku zdecydowana postawa Polski przyniosła by nam prawdziwe i wymierne korzyści. Albo Zachód dostrzega i rozumie znaczenie Polski i wtedy Hitler 10 razy zastanawia się nad agresją, albo zostajemy z Adolfem kumplami.
W tej wersji również mogliśmy dużo ugrać. Gdańsk i autostrada w korytarzu to wspaniała karta przetargowa, na której nic nie traciliśmy, a mogliśmy tylko zyskać. Owszem, możemy być w Pakcie Antykominternowskim i wypiąć się na Zachód, ale....i tu się sypią nasze warunki, które dla Hitlera wcale by nie były takie nie do zaakceptowania.
A jakie to warunki? Nienaruszalność integracji terytorialnej Polski, "buzia w kubeł" mniejszości niemieckiej, dostęp do pewnych technologii wojskowych, pomoc sprzętowa ( niemała - przecież jesteśmy zagrożeni przez Związek Sowiecki! Stanowimy pierwszą linię w walce z komunizmem! ). My zabezpieczamy niemieckie tyły ( Zachód przecież będzie się "wąchał" z ZSRR ), damy nawet jakiś korpusik ekspedycyjny na ewentualną "rozprawę" Adolfa z Zachodem. Wy "przyjaciele" Niemcy wspomagacie nas sprzętem wojskowym ( macie go mało? a kto dzisiaj ma go w wystarczającej ilości? ), szkoleniem itp.
Wbrew "czarnowidztwu" wielu publicystów i historyków, nie sądzę, żeby nastąpiła wasalizacja Polski względem Niemiec. Nie bylibyśmy dla nich napewno partnerem absolutnie równorzędnym, ale też bylibysmy sojusznikiem tak cennym, jak i takim, z którym należy się mocno liczyć.
Uważam nieskromnie, że jedna Polska znaczyła o wiele więcej niż Bułgaria, Rumunia, Węgry i Słowacja razem wzięte. I podejrzewam, że Hitler to doskonale rozumiał. Nie mogąc mieć Polski po swojej stronie postanowił więc ( bo praktycznie musiał w tym wypadku) bezwzględnie ją zniszczyć.
Tak to niezdecydowanie naszego kierownictwa państwowego ( spowodowane brakiem kompetencji, krótkowzrocznością i niezrozumieniem sytuacji politycznej w Europie i na świecie ) wpędziło nas w sytuację, w której przegraliśmy wojnę kilkakrotnie i na wszystkie możliwe sposoby ponosząc przy tym potworne - odbijające się czkawką do dzisiaj - niepowetowane straty majatkowe, gospodarcze, finansowe i psychiczne, paradoksalnie znajdując się ostatecznie w obozie zwycięzców. Co za ironia historii....Pokażcie mi drugi taki kraj....