Fałszywa polska propaganda:)
Fałszywa polska propaganda:)
Znacie może jakieś fałszywe polskie akcje propagandowe lub doniesienia wojenne? Ja słyszałem gdzieś o nalocie 30 polskich bombowców na Berlin No i taki "standard" głoszony w gazetach w początkowych dniach wojny jakoby Polacy "zatrzymali niemieckie natarcie" czy "Polski żołnierz bije się na ziemi niemieckiej" itp.
O ile mi wiadomo tzw. Żywe torpedy miały na celu podpłynięcie do okrętu, przyczepienie do kadłuba miny po czym oddalenie się, nie wiem jaki planowano system odpalania i czy cała ta operacja rzeczywiście nie jest tylko propagandą(swoją drogą broń bardzo skuteczna, wystarczy przypomnieć sobie akcje włoskich mini okrętów w porcie w Aleksandrii).
Co do fałszywej propagandy IIRP to o ile wiem Hel był przez Niemców uważany za potężniej ufortyfikowany niż w rzeczywistości(ponoć spodziewali się co najmniej 2 krotnie silniejszych baterii nabrzeżnych).
Nie wiem czy jest to nasza propaganda czy pomyłka niemieckiego wywiadu ale spodziewali się że nasze eskadry myśliwskie przezbrojono(przynajmniej częściowo) w P-24.
Co do fałszywej propagandy IIRP to o ile wiem Hel był przez Niemców uważany za potężniej ufortyfikowany niż w rzeczywistości(ponoć spodziewali się co najmniej 2 krotnie silniejszych baterii nabrzeżnych).
Nie wiem czy jest to nasza propaganda czy pomyłka niemieckiego wywiadu ale spodziewali się że nasze eskadry myśliwskie przezbrojono(przynajmniej częściowo) w P-24.
Tak, głoszone wszem i wobec hasła typu: "Zdradziecki atak rozbije sie o żelazny mur bohaterskiej armii". Ale głównie chodziło podnoszenie społeczeństwa polskiego na duchu, i zachęcanie go do dalszej walki z najeźcą. Co do tych ataków w porcie aleksandryjskim, to była specjalna jednostka właska (coś tak jak komandosi) na skuterach wodnych, a ich sposób walki polegał albo, na potajemnym podkładaniu bomb, albo na nakierowywanie tych skuterów wodnych (które w takich wypadkach były wyładowane materiałami wybuchowymi jak niemieckie "Goliaty") na okręty, ale sami nie siedzieli wtedy na skuterach. Wracając do tematu, to jeśli chodzi o te żywe torppedy, to ich "wykorzystywanie" rzeczywiscie miało miejsce, np.; 1 i 2 września dowództwo "Schleswiga-Holsteina" (tu cytat) : "rzeczonego dnia nie odnotowaliśmy żadnych polskich ataków, ani prób odsieczy, poza atakami "żywych torped", skierowanych przeciwko naszej jednostce". Co do RU "Hel", to czytając książkę "Obrona Helu 1939", spotkałem się ze stwierdezniem, że Niemcy spodziewając się szybkiego i łatwego opanowania połwyspu helskiego, po 2-3 tygodniach walk o Hel, ogłosili do publicznej wiadomości, że połwysep helski jest, niezwykle uzbrojonym rejonem umocnionym, o bardzo silnej, nowoczesnej i dobrze skoncetrowanej na małej przestrzeni artylerii, i dobrze obsadzonym przez liczna, dobrze uzbrojona i przeszkoloną załogę. To miało usprawiedliwić "niezwyciężoną armię" w oczach społeczeństwa niemieckiego, za nadspodziewanie długie oblężenie Helu bez rezultatu. Zreszta ta polska propaganda sięga wczesniej do lat 30., i "dzięki" niej kazdy niemal Polak był przekonany o potędze polskiej armii, no i mało kto wierzył, że Niemcy nas zaatakują. Zresztą kumunikaty radiowe z 1 wrze snia głosiły, że juz niebawem odepchniemy Niemców i bedziemy ich ścigac aż do Berlina. To wszytsko sprawiło, że troche "zbyt pewnie" czuli się i żołnierze jak i zwykli obywatele, wierzący w niechybne zwycięstwo, nie mający jednak pojęcia o przytłaczającej przezwadze nieprzyjaciela i o tym, że wojsko polskie ma nieliczny i przestarzały sprzęt.
Zgadzam się z p. półkownikiem Filipkowiczem i uważam, że miało to na celu podnoszenie polskiego społeczeństwa na duchu. Mogło to też zapobiec panice ludności z Polski, większość ludzi wiedziała że bez pomocy zachodnich państw Polska przegra tę wojnę. Tak więc ulotki te zachowywały sie tak jak matka usypiąjąca dziecko w palącym się domu.
Co do polskiej "propagandy", że żołnierz polski walczy na terytorium wroga to nie do końca była to tylko propaganda. 2 IX w pasie działania Wielkopolskiej brygady kawalerii z armii "Poznań" dokonano wypadu na niemiecką stronę. W akcji wzięła udział kompania pod dow. kpt. Lesisza z 55 pp, pluton artylerii pod dow. kpt. Snitko, pluton karabinów maszynowych oraz pluton tankietek z 71 dyonu pancernego brygady. W godzinach popołudniowych oddziały te zaatakowały niemiecką strażnicę we wsi Dębowa Łąka i zdobyły ją a następnie przeszły pod miasteczko Wschowa i ostrzelały je ogniem artyleryjskim w odwet za ostrzelanie przez Niemców Leszna.
Faktem jest, że była to akcja na niewielką skalę ale faktem też jest, że polski żołnierz walczył na ziemi niemieckiej.
Tego dnia również jeden z plutonów wspomnianego 55 pułku dokonał wypadu na wieś Załęcze po niemieckiej stronie i wdał się w walkę z niemiecką kolumną motorową niszcząc kilkanaście pojazdów.
Faktem jest, że była to akcja na niewielką skalę ale faktem też jest, że polski żołnierz walczył na ziemi niemieckiej.
Tego dnia również jeden z plutonów wspomnianego 55 pułku dokonał wypadu na wieś Załęcze po niemieckiej stronie i wdał się w walkę z niemiecką kolumną motorową niszcząc kilkanaście pojazdów.
Nie jestem pewien, ale słyszałem gdzieś, że pewna polska jednostka kawalerii dokonała wypadu do Prus Wschodnich. Nie mam całkowitej pewności, czy jest to prawda tak więc jeśli ktoś może powiedzieć o tym coś więcej to byłbym wdzięczny. A jeśli chodzi o nalot polskich na Berlin to o takich doniesieniach wspominał min. Stanisław Skalski w swojej książce "Czarne Krzyże nad Polską".
To prawda było kilka wypadów na teren Prus dokonywały tego jednostki Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Narew". Nie były to duże akcje miały charakter zwiadowczy na głębokość ok 10km czasami dochodziło do wymiany ognia ale bez poważniejszych starć.
Podobnie było w Wielkopolsce gdzie gen Abraham zapuścił się w okolice Wschowy zdobył walką jedną większą wioskę rozstawił artylerię i ostrzelał garnizon Wschowski.
Podobnie było w Wielkopolsce gdzie gen Abraham zapuścił się w okolice Wschowy zdobył walką jedną większą wioskę rozstawił artylerię i ostrzelał garnizon Wschowski.